sobota, 26 listopada 2011

narko-propaganda 2011


'Kush Perfume, dwa blanty, browar i nastrojowe rege warunkiem udanego, romantycznego wieczoru.' -Jaracz von Blokowa Klatka
'KOCHAM KUSH PERFUME :3' -Nastolatka z Fejsa
 'Czuję... Wolność, Miłość, Jah. Masz bletki?' -RastaĆpun
'Nie nazywajmy szamba perfumerią!'  -Ojciec Dyrektor

'Legalizujmy!' - Uczeń Gimnazjum


Nie wiesz, drogi ćpunie co kupić swojej ukochanej na Gwiazdkę?
Nie możesz rozstać się z zapachem starego potu, skarpet i łajna?
Palona trawa pociąga Cię bardziej niż biust wybranki?
Nie wiesz co zrobić, gdy on woli ćpać z kolegami, niż uprawiać z Tobą seks? 
Boisz się palić pochodne ACE i Ludwika?
A może chcesz się wylansować, ale nie masz znajomości?
- Oto nastała nowa, perfumowa era: Kush Perfume, wzbogacony o nutę wanilii i olejku jojoba zapach marihuany.
- To idealne rozwiązanie dla Ciebie! Już dziś zamów Kush Perfume i czuj na sobie błogosławieństwo Jah.
Haile Selassie, Rastafarai!

Przy zakupie dwóch flakonów, składanka FeelReggae2012 GRATIS!



Także już dzisiaj wyrzucam swoje Elisabeth Arden: Green Tea i biegnę po najnowszy roztwór kupy i octu. Z nutą olejku jojoba i wanilii, oczywiście.
Z pozdrowieniami dla Was, Panowie Ćpunowie,
Pozdychajcie
 Księżniczka Adrianna

poniedziałek, 21 listopada 2011

dieta+ćwiczenia

By zachować zdrową, piękną sylwetkę trzeba ćwiczyć. Dużo ćwiczyć. Im więcej ćwiczysz, tym Twoje mięśnie są sprawniejsze, silniejsze, bo czy ładniejsze to już kwestia sporna. Ale pozostańmy przy sile. Trening wytrzymałościowy, siłowy, stopniowo coraz dłużej, coraz więcej, ciężej, trudniej. Nie ma co się cofać, poprzeczka rośnie.

Układ pokarmowy to też swojego rodzaju mięśnie [?].

KONKLUZJA: Stopniowo zwiększać dawki jedzenia, by ćwiczyć metabolizm. Przestajesz trenować = kondycja spada. Nie ograniczam jedzenia, jem coraz więcej. Przerwy w treningach? Nigdy. Jest gotowy o każdej porze dnia i nocy. Gdyby były zawody dla kiszek, moje bez zająknięcia wygrałyby triakotleton czy makaroton.
Jest jak dobrze zorganizowana armia. Widzi coś potencjalnie tuczącego, *BANG* i usuwa z organizmu. W swoich szeregach ma specjalny oddział świetnie wyszkolonych saperów, bomba kaloryczna to dla nich chleb powszedni. Oczywiście biały, nie jakiś tam chrupki.
Nie daje się w chuja robić, nie odkłada w tyłku na potem, bojąc się, że kiedyś zabraknie żarcia. Odróżnia jabłko od hamburgera, nie wchłania wszystkiego jak gąbka. Jakby nie potrzebował kebaba, to bym nie miała na niego ochoty. Proste, nie?

poniedziałek, 9 maja 2011

zło w bibułce!

'Sposobem na zachowanie zdrowia i ładnej cery jest wypalanie maksymalnie pięciu papierosów dziennie.' Mawiała Audrey Hepburn. Zabawne, czy nie mając do dyspozycji najdroższych kosmetyków mawiałaby tak samo. Cwaniara.
Nie będę się rozkliwiać nad stanem mojej buzi, której z dnia na dzień coraz bardziej odbiega od czystego, gładkiego ideału. Buzi która z dnia na dzień jest coraz bardziej sucha, szara, kapryśna.. jednym słowem,  n i e p r z e w i d y w a l n a. Pomijam pogarszającą się kondycję i kaszelek. Olewam krocie, jakie wydaję na szampony, odżywki i maski 'BEZ PARABENÓW I SLS', by tylko moje włosy trzymały się głowy. Pragnę opierdolić koncerny papierośnicze które za wszelką cenę utrudniają mi zaprzestania palenia.

Byłam na dobrej drodze. Naprawdę, byłam na dobrej drodze ku porzucenia nałogu. Paliłam okazyjnie, paliłam mniej, papierosów prawie nie kupowałam. Przerzuciłam się na slimy, mentole i inne wzgardzone niegdyś przeze mnie 'szlugi dla ciot i frajerów'. W najgorszym wypadku jarałam cudzesy oraz składkowe.  Czuję się oszukana. Okłamana, opętana i uzależniona.

Uwierzyłąm w swoje wielkie rzucanie. Pomalutku, po troszku, czasami wcale. Ale jednak mniej niż wcześniej. I wyszłyście WY.
LM'Y FORWARD
Są tak bezczelnie dobre, tak smaczne. Śmieją się ze mnie. Figlarnie omiatają moje pęcherzyki płucne, tańczą walca-kuksańca migdaląc się z moimi biednymi organami. Będę miała raka, nie wierzę, że nie. Oszukują mój zmysł ratowania coraz wątlejszego zdrowia tym miętowym zapachem. No bo jak coś może być szkodliwe kiedy smakuje zielonymi orbitkami? Palę i czuję taką świeżość.. Spokojnie mogłyby służyć żulom z ławeczki pod sklepem za poranne mycie zębów.

Drodzy producenci papierosów. Jak ja Wam kurwa gratuluję przebiegłości. Te kolory, kształty. Otwierasz nowe Malboro jakbyś uruchamiał transformersa. Ja się tam czułam prawie jak Megan Fox.
Jeżeli jesteś dystyngowaną kobietą zapal sobie Vouge. Jak to może być szkodliwe, skoro ma takie ładne, kobiece opakowanie i połyskujące filtry?
Drogi panie, poczuj się jak Rysiek Riedel, pal żółte camele!
Nic tak nie dopełnia image'u jak adekwatny papieros.
Kto by pamiętał, że pod czekoladowym Black Devilem kryje się mały i kurewsko drogi truciciel?
A KTO TYM BARDZIEJ PRZEJMOWAŁBY SIĘ ELEMEM FORWARD, KIEDY ON JEST TAK BŁOGO ODŚWIEŻAJĄCY! I ta radość z klikania..

Także Panowie Od Papierosów, się Wam kurwa udało. Ciągle wymyślacie coś nowego. Przez Was, chuje, palenie nie znudzi mi się nigdy. Przez te finezyjne opakowania i coraz to bardziej nowatorskie szlugi, całkowicie zapominamy o raku, substancjach smolistych, czy innych śmiesznostkach.
Jako dziewczyna żyję w przekonaniu, że cienkie Vouge'i są dla mnie mniej szkodliwe, a Camele żółte dodają facetom męskości.

Nie mówiąc już o LM Forward, które mogę palić nawet kiedy nie mam na nie ochoty. Nie, mam na nie ochotę. Mam i to cholerną. W liczbie trzy razy większej niż moje dzienne zapotrzebowanie na szlugi.

Wymyślicie coś lepszego, a zajaram się na śmierć.

środa, 13 kwietnia 2011

megamix

Ostatnimi czasy nie mam nic ciekawego do powiedzenia
Poza suchym bilansem ostatnich tygodni.

* sezon na łyżwy - zakończony. przykro mi, musicie się pożegnać z chwiejnymi piruetami, i marnymi toe-loopami.
* sezon na rower - otwarty. w i t a j  jazdo w deszczu, upale, wietrze, wśród tirów i lasów.
* podjarana ładną pogodą postanowiłam biegać. przy drugim, czy trzecim seansie nabawiłam się dwutygodniowego kaszlu. sportowiec roku.
* zdaję
* według profesjonalnych testów psychologinych u profesjonalnego studenta psychologii profesjonalnej, powinnam zainteresować się profesją prawnika. skurwiele niepłacący alimentów, zabójcy, złodzieje, bandyci i Ci całkiem niewinni - przybywam!
* nie chce mi się, więc powyższy punkt to tylko lans
* plotek na mój temat - o dziwo brak.


I teraz pora na płacz i zgrzytanie zębami. Zaginął mój ukochany pluszowy miś. Co prawda, miałam go niespełna dwa tygodnie, ale to wystarczająco dużo, by go pokochać. Miś miał około 20 cm wzrostu, szaro-białe bojówki moro, szarą, śliczną, polarową bluzę i czarną torbę. Imię jego, Mateusz.
Mateusza polubili nauczyciele, polubiła mama, polubili znajomi, luby też polubił. A ja pokochałam. Od pierwszego wejrzenia. Coś niesamowitego. Prawdziwy przyjaciel za 1,98.
Tak, uwielbiam pluszowe misie.

I dobrze wiem, że go masz, kurwo.


A to co się dzieje w tym mieście nie zasługuje nawet na oddzielnego posta. Z taką ilością absurdów nie poradziła sobie nawet sama Gossip Girl.

A tak btw. Ja jestem plastikiem? Przepraszam bardzo, ale to nie ja lizałam tyłek i udawałam 'przyjaźń' tylko po to, żeby 'zniszczyć jej ten związek z Przygodą i odebrać przyjaciół, bo to jej jedyna podpora'.
Nie jedyna, mam jeszcze mamusię, bo misia mi zajebano już nie ma.
Staraj się dalej, na swój ślub na pewno nie zaproszę ;*


Mateuszu, poświęcę Ci posta, ale nie dzisiaj. Kochany mój.
Misiu, który przypominał chłopca mi.
Dzisiaj nie mam już siły, dzisiaj nie mam ochoty, dzisiaj chce mi się spać.
Póki jeszcze nic nie wypociłam, to wiedz, że byłeś wyjątkowy, jedyny i niepowtarzalny.
Zawsze będę Cię kochała.

wtorek, 8 marca 2011

get the fuck away

Nie mam pojęcia skąd wzięła się informacja jakobym się wystraszyła i skasowała bloga. Jak nie macie co gadać, to chociaż nie pierdolcie głupot. Jedyne co zmieniłam to nazwę, ale to sto lat temu, jeszcze przez zmasowanym atakiem gejów i lesb. Dzięki za nasłanie aż trzech forów, takie statystyki w miesiąc to nie w kij dmuchał.
Nie, na komentarze nie zamierzam już odpisywać, bo nie lubię się powtarzać. Daisuke, jeżeli to czytasz to wróć do szkoły i nadrób zaległości, 'prawo nie działa wstecz', więc możesz mi co najwyżej komentarz napisać.

Legenda Czerwonego Miasta? Miło słyszeć, że jest się legendą czegoś, czego z całego serca się nienawidzi. Co ciekawe o mnie jako o 'legendzie' mówią Ci, którzy sami je tworzą. Ale chuj, ja przecież kopuluję z kumplami pod sceną na koncertach, co? I tak nie jestem lepszym hardcorem od innych, miejscowych panienek. No cztery litry wódki, palenie trawy na komisariacie czy regularne pojawianie się w gazetach to poważna sprawa! Nie wierzę, że takich ludzi inni słuchają, a co gorsza, wierzą. I tak Was mogę 'pozdrowić', bo jakoś dobra opinia środowiska żyrardowskich, zbuntowanych dzieci anarchii to nie jest moim priorytetem. Naprawdę, mogę być dla stu osób szmatą i puszczalską i mieć tą pierdoloną świadomość, że żaden z Was nigdy nie będzie tak szczęśliwy jak ja. Wolę to, bo  mam ludzi którzy Wasze gadanie mają gdzieś i jeszcze mi je powtórzą ze szczegółami : ).  '
Jeżeli według Was, ja się puszczam, to Wy spadacie i to z bardzo wysoka. Drażni mnie zaglądanie ludziom w gacie, zwłaszcza kiedy są jak najbardziej w porządku. Czy Wy naprawdę uważacie, że mój chłopak jest aż tak głupi, że straciłby półtora roku życia na związek z puszczalską, a ja sama marnowała, czas, pieniądze i siły na jakieś dojazdy, rower, czy stopa? No proszę Was, gdzie tu logika, a jak jest to z czego ona do kurwy nędzy wynika?

Nadal jestem rasistką i jedyne co mogę dodać to opinię 'kogoś'. 'Żółtki do podludzie. Ludzie muszą się od siebie się różnić, a oni są tacy sami.' Konkluzja - to nie człowiek, przykro mi.[klyknij]

A, kocham internetowe spięcia. Trolling to coś do czego się przyznaję. Choć nie do końca trolling, bo zamieszczone jest moje zdjęcie. Tak, to moje, nie żadnej aktorki, czy modelki. Po prostu jestem pienknaihói.  Więc przepraszam, czemu nikt do mnie jeszcze w szkole nie podszedł? Czekam już tydzień i się nie mogę do czekać aż ktoś do mnie podejdzie. Miała być łopata, płacz i zgrzytanie zębami, a ja sobie spokojnie chodzę, siedzę, jem, czy słucham muzyki. HALO, GDZIE JESTEŚCIE?
Jeszcze mnie może tchórzem nazwiecie? Bo piszę, nie biegnę do Was, nie staję pod murem i nie czekam na rozstrzelanie?

Pisałam już w komentarzach, nie cierpię Waszej hipokryzji. Nagle 75% globu odkryło w sobie pokłady 'inności'. Biseksualizm, zoo czy dendrofilia, a ludzie bez żadnych zboczeń muszą to akceptować. Niedługo dewiacją będzie normalność. Co tam akceptować, ułatwiać życie jak inwalidom. Tworzyć miejsca parkingowe i pracy specjalnie stworzone do ich wrażliwej, 'innej' duszyczki, jakby co najmniej nie mieli nóg, czy lewego płuca. Ludzie, ocknijcie się, budzi Was życie. Myślisz, że jak założysz dwie różne rajstopy i wymalujesz gały na czarno to nagle cały świat uzna Cię  k o g o ś ?  Myślisz, że się wyróżniasz? Gówno prawda, powielasz kolejny schemat zbuntowanej nastolateczki i do tego niechlujnej. Myślisz, że ktoś będzie się z Tobą cackał i głaskał po główce? Nie lubię stwarzania sobie samemu problemów, odmienności, ale coś muszą Ci wszyscy przyszli psychologowie potem robić.
Znowu zboczyłam z tematu, a miałam wspomnieć o hipokryzji. Rzygam nią. 'Polub, albo wypierdalaj' - jeżeli na tym polega tolerancja dziwaków to z czystym sercem mogę powiedzieć, że jestem na maksa nietolerancyjna. Odezwało się dziesiątki pożal-się-Boże ambasadorów pokoju, którzy pouczali mnie kurwiąc i wyzywając, a jednocześnie ucząc tolerancji. Tyle sensu, co podejście do wiary mohera spod krzyża.


72 komentarze i przeszło tysiąc wyświetleń jednego posta - zdecydowanie rekord tego bloga. Efekt Streissand[czy jak to się pisze], chcieliście mi zaszkodzić, a pomogliście. Arigato? : >

czwartek, 17 lutego 2011

ge-j-rock

Na początku chciałam napisać, że się powstrzymywałam. Pierwszy raz chciałam być poprawna i nie obrażać, nie krytykować [piśmiennie, bo słownie zdarzyło się nieraz]. Niestety, wszystko ma swoje granice, a według mnie i tak wytrzymałam już bardzo, bardzo długo bez jakiegokolwiek komentarza. Zwłaszcza, że z natury jestem dość wybuchowa, najpierw robię potem myślę i w ogóle szaleństwo. Nie mogę, po prostu już nie mogę na to patrzeć.

Jako, że jestem tylko głupią, trochę pustą dziewczyną jak co dnia odwiedziłam jedną z ulubionych stron, papilota. A tam co? Pajace z Hajaruku, wszyscy zachwyceni. Wystarczy założyć na siebie trzydzieści niepasujących do siebie szmat i torebkę w kształcie penisa i już możesz czuć się wyzwolonym spod presji bycia każdym. Nikt nie chce być każdym, każdy tam chce być inni niż wszyscy.. każdy chce być inni od innych? Każdy chce się różnić od każdego. Efekt? Kolorowa papka nie wiadomo czego. Śmieszne fryzury, pstrokate makijaże i szczudła zamiast butów. I wszystko się zlewa, prowadzi do wyjścia, wyglądają identycznie. Wśród tłumu piór, plastiku, peruk nie zapamiętałabym ani jednej 'stylizacji'. Chyba najbardziej rzucałby się w oczy schludnie ubrany żółtas. Oryginalność nie wyszła... smutne.
Skrytykowałam to i nagle trzydzieści rozwścieczonych visual key rzuciło się na mnie z pazurami. Moje myślenie jest stereotypowe, nie każdy żółtek jest taki sam. Pewnie ubieram się na rynku, mam tipsy do kolan i platynę na głowie [i kto mówi tu o stereotypach?!]. A za stwierdzenie 'żółtki do gazu' chciały mnie podawać na policję.
Stępiły mnie za rasizm. Ja? Rasistka? W życiu, ja tylko nie lubię żółtków, obrzydza mnie fałd mongolski. Leję na to, że Japończycy podobno nie są żółci. Wszystko to jeden żółtek. Nie mogę przeżyć, że potomkowie samurajów, ludzi dla których złamanie honoru równało się popełnieniem samobójstwa, przepięknych gejsz zachowują się... tak [klik].
Traktuje się ich jak niepełnosprawnych. Nie krytykuj, nie obrażaj. Bo co? Bo się popłacze żółtek? Dlaczego pedałów, transseksualistów, lesbijek, czy właśnie żółtków zalewających nasz kraj traktuje się jak nadludzi? Mają jakiś pieprzony immunitet na krytykę. Nie można mówić źle bo to niepoprawne. W dupie to mam, serio. Chcecie prawdy? Proszę. W Japonii legalnie mieszka ok. 1000 Polaków, z czego zdecydowana większość do naukowcy, których japońscy bogacze ściągnęli z Polski gdzie nie mieliby perspektyw. [TO JUŻ WIEMY KTO NAM PODPIERDALA INTELIGENCJĘ]. Obcokrajowcy wymyślają, żółtki patentują, bogacą się, ściągają nowych studentów i kółeczko się kręci.

Także.. moi japońscy przyjaciele z Żyrardowa.. nawet nie powąchacie swojego rodzinnego kraju, przykro mi. Aczkolwiek bardzo marzę o tym, żebyście się wynieśli i przestali zaśmiecać Polskę obcą, chujową kulturą. [nie ma co się zasłaniać tym co było setki lat temu, teraz to wstyd i hańba dla japońskich przodków]. Na chuj Wam będzie znajomość słowa 'idiota', które poznaliście oglądając anime. Na nic Ci się kochana nie przyda ciśnięcie mi w tym śmiesznym języczku, bo zwyczajnie nigdy nie zamieszkasz w ukochanym Kraju Kwitnącej Wiśni. To co nazywacie rasizmem w Polsce, w Japonii to codzienność. Oni nienawidzą, nieeenaaawiiidząąą obcokrajowców. Sami uważają siebie za najlepszą rasę i nikt z tego problemu nie robi. Mam taki sam pogląd dla Polaków i spokojnie możecie mnie za to pozwać za niepoprawność polityczną.

Wszystkie przepowiednie o końcu świata mówią o 'krajach ze Wschodu', 'Kraju za Rosją', 'Żółtym Narodzie'. Coś w tym jest, wystarczy spojrzeć na akcje z chinolami oblewającymi moje stosunkowo niewielkie miasto. Czterdzieści tysięcy mieszkańców, a bar chiński na każdym rogu. Sklepy chińskie, gdzie ubierają się dziunie i blachary. Gdzie stanik można kupić za siedem złotych [gówno mnie obchodzi, że za mój, miałabyś dziesięć swoich. klasa się liczy, ja mniej niż pięćdziesiąt złotych na bieliznę nie wydam]. Zalewają świat chińskimi taniochami. Japończycy wymyślają coraz to nowsze technologie byśmy tylko byli od nich coraz bardziej uzależnieni. Nie od gadżetów, a od żółtków. Mnożą się jak króliki, rozprzestrzeniają po świecie. Tacy są cwani to niech siedzą na tej swojej wyspie. Jeden na drugim jak nie wiedzą co to prezerwatywa. Tylko czekać, aż wypowiedzą wojnę o przejęcie władzy nad światem, a Wy na to pozwalacie. No tak, przecież Polska to to dziura i beznadzieja, więc lepiej identyfikować się z krajem który tak naprawdę ma Cię w dupie i chuj o Tobie wie. Taki ból, że urodziłaś się w Polsce? TO WYPIERDALAJ, może Ci się poszczęści i zostaniesz polską prostytutką posuwaną przez japońską klasę średnią.

NIENAWIDZĘ, szczerze nienawidzę Azjatów. Nienawidzę ich sposobu bycia. Nienawidzę szczebioczących w tym śmiesznym języku Japonek które zawsze wyglądają jak mała, głupiutka dziewczynka. Nie rozumiem zapierdalania non-stop, a potem odpierdalania nie wiadomo czego w japońskich teleturniejach [jak chociażby wyżej wspomniane wspinanie się po ogluconych schodach] żeby tylko odreagować.
I, że co? Pójdę do restauracji, wybiorę sobie wiewiórkę, langustę albo nie wiem, piranię  przelecę ją i ktoś mi ją potem ugotuje. I JA MAM TO JEŚĆ?? No kurwa, kurwa!
Albo wezmę pomidorówkę z.. miesięcznym płodem? NO KURWA, JAK MOŻNA COŚ TAKIEGO TOLEROWAĆ. Co tam tolerancja, to już jest kult barbarzyństwa.
Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś zjadł mojego piesia, nawet jeżeli go jeszcze nie mam. Ale będę miała, jasnego labradora w liczbie jeden. I co, miałabym sobie z niego ugotować rosół?
Dalej kochajcie żółtków, jeszcze trochę i będą specjalnie zapładniać białe kobiety, zrobią sobie hodowle płodów na zupę. Przejmą władzę nas światem. Za  W a s z y m  przyzwoleniem.

A jeszcze bardziej nie trawię japońskiej mody. Tego, że chodzą te fanki mangi, Japonii i jakiegoś Mijuki, czy Chujuki. NIE MOGĘ ZNIEŚĆ, że dziewczyna podnieca się zespołem, w którego skład wchodzą panowie, którzy spokojnie mogliby spodobać się normalnemu zdrowemu mężczyźnie. Nie mogę patrzeć kiedy faceci wyglądają jak kobiety, a kobiety jak... nie wiem co, nie potrafię określić co.
Przykro mi, dla mnie to co macie na sobie to tylko ewolucja pokolenia emo. Żyletki przestały być modne, co?

Wspomniałam o zespole złożonym z mężczyzn [?]. Czy to jest normalne, żeby ciężka muzyka była po.. japońsku? Przecież to brzmi niedorzecznie. Wręcz śmiesznie. I ten pisk.. piszczące głosiki. arrararararrr...
I jakim prawem jakaś japońska faneczka będzie mi pierdolić, że wyżej wspomniany Chujuki jest gitarowym mistrzem, prekursorem, a Hendrix to był zwykły ćpun i nie umiał grać. Gotuję się, krew wrze.
No skoro komuś się podoba, że Chujuki się onanizował na scenie, ciął się żyletką i cośtamjeszcze, no to jest jej zboczenie.
PROSZĘ NIE ROBIĆ Z NORMALNOŚCI WADY. Wkurwia mnie to, że jakiś wypaczony, patologiczny pedał czy AllahAkbar może mówić co chce, a już krytyka jego osoby wiąże się z odpowiedzialnością karną. To ma być równość?
Kiedyś: 'inny nie znaczy gorszy.'
Dzisiaj: 'normalny znaczy gorszy.'
Nie ma tolerancji. To co ludzie nazywają tolerancją to jest jakaś fascynacja ludźmi spaczonymi. To, że toleruję, nie znaczy, że muszę lubić. A ja nie toleruję. Jestem nietolerancyjna i proszę to kurwa tolerować, jak tacy jesteście otwarci na inne, ekhm.. poglądy.

POLSKA DLA POLAKÓW
ZIEMIA DLA ZIEMNIAKÓW
a dupy dla nas : >

Adrianna z Polski
z Polski, nie Japonii.

I'm a free bitch, baby.

Adrianna jest szmatą, Adrianna jest kurwą. Adrianna uwielbia koronkową bieliznę, publicznie się rozbierać i pytać nieznajomych czy zgodziliby się na fellatio. Brzydka Ada, nie bijcie Ady. Nie wiadomo czy to nie fetyszystka. [właśnie wyobraziłam sobie mnie w stroju pielęgniarki].
Jak to możliwe, żeby przyzwoita dziewczyna się tak zachowywała?! Chłopaki przychodzą do damskiej przebieralni, a ona nie chowa się w toalecie? Wstyd, hańba! Przecież różnica pomiędzy bielizną, kostiumem kąpielowym jest kolosalna.

Przypomniały mi się kilkuletnie doniesienia o moich łóżkowych ekscesach dochodziły do mnie jeszcze jak miałam niespełna czternaście lat, co za bzdura. A jeszcze bardziej interesujące jest to, że koledzy z sąsiedniej szkoły  w y m i e n i a l i  się doświadczeniami z serii 'co Ada umie ustami'. Hah, nie zauważyłam, żeby moja twarz miała kształt pięciu palców zwieńczonych liniami papilarnymi, poza tym jestem mańkutem, w życiu nie mogłabym być prawą ręką. Lewą w ostateczności, ale na Boga, nie prawą! Fascynuje mnie magia chłopięcych, erotycznych fantazji, naprawdę!

Dzień dobry, jestem Ada i oficjalnie kręcę z byłym byłej przyjaciółki. Dzięki Była Przyjaciółko za ten piękny zestaw noży w plecach. Obraziłaś mnie, kochana, nie wiem czy wiesz, ale nie mogłabym podrywać kogoś z kim była 'przyjaciółka', nawet jeżeli okazała się kim się okazała. Chociażby przez wzgląd na przeszłość. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, że pojechałaś również byłemu. Żaden normalny facet nie podrywałby dziewczyny, która jest zajęta. Zwłaszcza  tak zajęta jak ja, czyli bardzo.
Patrzcie no, dopiero co narzekała, że jestem zbyt zadowolona/spełniona/szczęśliwa. O to, że odpływam wyciągając telefon [ odebrano jedną wiadomość *awwww* od 'Przygoda'  - hihihihi ; 3 ]. Że powinnam odpuścić nieco, patrzeć na innych bo to niezdrowe w tym wieku. A teraz romansuję z akurat jej eksem.
Pozdrawiam również człowieka, z którym kręcę. Najdłuższa przerwa trwa dwadzieścia pięć minut. Na upartego można jeszcze coś wykręcić.  A zaczęło się tak niewinnie, od wytykania mi wad, na przykład wielkiego brzucha, czy też tłustych ud. 'Twój Przygoda pewnie Ci tego nie powie, bo się będzie bał, ale Ty naprawdę wyglądasz strasznie!' - pozdrawiamy? 

Może historia nie jest najświeższa, bo ma już cały tydzień. Nie miałam ochoty wtedy tego komentować, wystarczyło kilka osób które były 'na bieżąco'. Byłam wściekła, rozżalona i jedyne co miałam w głowie to 'JAK TAK MOŻNA?!'. Teraz trochę się zdystansowałam, temat olałam i napisałam powierzchownie, bez większych emocji. Na zdrowie, czekam na dalsze informacje na mój temat. : *

niedziela, 30 stycznia 2011

kochali się tak bardzo, mieli wspólną galerię na naszej klasie...

natchnione facebookiem, naszą-klasą i opisami.  
drodzy internauci, drogie internautki. znajomi i znajome ze szkoły, you're my inspiration!


Trochę jestem staroświecka, przyznaję.  
Stara miłość nie rdzewieje, przetrwa wszystko, 
ludzie są sobie pisani od urodzenia, 
każdy ma drugą połówkę
Można tak wymieniać w nieskończoność. I moja średniowieczna natura nie może pojąć, po prostu nie ogarnia jak te dwie połówki jabłka jakimi jesteśmy, wymieniliśmy na tort czy pizzę.
Ja rozumiem, że trzeba szukać, poznawać. Nie ma nic od razu. Czasami jest od pierwszego wejrzenia, innym razem iskrzy dopiero za setnym spotkaniem.
Ale do kurwy nędzy, NIE POJMUJĘ jak można wstawiać sobie opisy czy statusy w stylu 'nigdy Cię nie zostawię Łukaszku! na zawsze razem!' skoro rzeczony Łukasz, za dwa miesiące staje się Adrianem, czy kurwa innym Grześkiem. Jak się nie jest pewnym, to po co się pisze, wstawia, komentuje, dla szpanu? Że się tydzień temu miłość życia znalazło? No pogratulować, myślałam, że Romeo i Julia to historia niejakiego Williama, a nie połowy nastolatków. Swoją drogą ponadczasowa opowieść, tamci też się poznali na melanżu.

Także widzę na fejsie:
- Nikomu Cię nie oddam. - poprzedni też tak mówił, całkiem niedawno : ).
- tugeder forever! - nawet nie wiesz kiedy dopiszesz tam 'alone'
- Kocham!!! - no, pizza jest spoko
Widzę wojny, które bardziej kocha drugie, niech wszyscy patrzą. Tego też nie rozumiem, po co obcy mają widzieć? No i skoro, co jakiś czas wymienia się swojego lowera-forewera, to po co zaśmiecać profil. 'usuń posta - klik - usuń posta - klik - usuń posta - klik-ać tak do usranej śmierci?

Z pamięci mówicie czułe słówka, które już dawno zdążyliście przećwiczyć na dziesięciu poprzednich. 'Kochacie' się, wszyscy o tym wiedzą, przeczytali na facebooku. Widzą Was na szkolnym korytarzu, plotkują, obgadują. Sielanka. Nagle zrywacie, nie potrafiąc nawet odpowiedzieć na pytanie 'dlaczego?'. 
'Tak, po prostu, bez powodu'. Bez krzyków, bez płaczu, bez cienia smutku czy żalu. Za dwa dni wyznajecie miłość komuś innemu. I historia zatacza koło. 

Pozwoliłam sobie to nazwać emocjonalną rozwiązłością. Nie ma dla mnie różnicy pomiędzy seksem z nieznajomym na imprezie, a mówieniu 'kocham Cię' osobie którą dopiero zaczynamy poznawać.

Za moich czasów, kiedy całowałam się z chłopakiem, musieliśmy się chować, bo nie wypada! Dzisiaj robi się zdjęcie i wstawia do internetu! - profesor-od-historii. Może nie zgadzam się z nią w pełni, w końcu między nami jest kilka lat różnicy, a Adrianna raczej po lasach na niewinny pocałunek się nie chowa. Ale ta pani ma rację. Mnie też odstrasza związkowy, internetowy ekshibicjonizm, rzygam na jego widok.
Często o tym, że ktoś się z kimś spotyka dowiedziałam się dopiero z facebooka.
Umierałam ze śmiechu, kiedy 'para', zaczęła ze sobą 'chodzić' i równo o piętnastej, po powrocie ze szkoły zmieniła status na 'zajęty', jakby to było zwieńczeniem, priorytetem i celem.
Kiedy po imprezie 'ukochani' pierwsze co zrobili to znajdywali się na nk.

Czuję się jak młoda kobieta w parku, która spokojnie siedzi, czyta książkę, podziwia przyrodę czy rozmawia prze telefon. Aż tu nagle przybiega do niej facet, rozchyla płaszcz i macha jej przed nosem stojącym penisem. Niespodziewanie. Bo to go zaspokaja i gówno go obchodzi, że ją to obrzydza, ON być oglądanym. Tylko wtedy może wreszcie odczuwać chorą, seksualną satysfakcję. 
Tak, dokładnie tak Was widzę. Jak parkowych ekshibicjonistów. Pojawiacie się bez ostrzeżenia. Wypalacie mi oczy splatającymi się językami, serduszkami, wyznaniami i statusami. Co Wy chcecie ludziom udowodnić, że tym razem Wam się udało? Czy, że macie lepiej od innych? Niech patrzą i zazdroszczą tego, jak zajebiście się 'kochacie'?

Może ja zapytam. Pytam, uwaga. Odpowiem też, bo ja zawsze wiem lepiej.
Jak Wy się kochacie? 
- Ustawiając opis, status.

Co nazywacie miłością?
- Zauroczenie

Kochacie siebie, czy to jak inni postrzegają Wasze uczucie?  
- Czujecie się zajebiści, bo Wy w tym momencie jesteście najlepsi.

Co zrobiłybyście, gdyby zerwał?
- Nazwałybyście go chujem i złamasem. Jak on tak mógł, zostawić taką zajebistą Ciebie. Nie powinien żyć, masz ochotę go zapierdolić. Takie gnidy się powinno tępić.

Dlaczego słowa, które kiedyś kierowało się do jednej osoby, ogłaszacie na cały facebook? 
- Żeby być w centrum uwagi.

Dlaczego zamieniliście intymne, tylko-dla-Was miejsce na tablicę i tam się uzewnętrzniacie? - jak wyżżej
Po grzyb Wam te zdjęcia? 
- jak wyżej + komentarzyki 'jacy wy słodziaszni', 'wyglądacie super!'

Dlaczego 'kocham Cię', przychodzi Wam tak łatwo, łatwiej niż przedstawienie się obcej osobie? 
- bo powiesz jej 'kocham Cię' i robi co zechcesz.

Czemu mówicie to tylu osobom, jakby to było synonimem 'lubię Cię' i 'podobasz mi się'?
- bo myli Wam się z pożądaniem.


Poruszę jeszcze temat, który mnie już nie obrzydza, a drażni. Nie drażni, irytuje. Wkurwia. Mianowicie, co się dzieje, kiedy ukochani ze sobą zrywają? Czy rozstają się w pokoju i przyjaźni? Gównokurwaprawda. 
Chłopak nazywa Bogu ducha winną dziewczynę 'szmatą' i 'kurwą', chociaż to on ją zostawił. Opowiada niestworzone historie, obraża każdy fragment jej ciała i osobowości, chociaż jakiś czas temu za nimi szalał. Nazywa ją pasztetem, choć wtedy była ideałem. Mówi, że był ślepy, broni się jak może. Atakuje, szydzi, wyśmiewa. Wstydzi się przeszłości, mówi, że to co było, było nieprawdziwe. Nawet jeśli nie było takie jak teraz, obecnie, to co w tym było takiego strasznego, że zasługuje na krzesło elektryczne?
Inny znany mi przypadek, również chłopak zostawia dziewczynę. W przeciwieństwie do historii poprzedniej, związek krótki, niespełna trzy tygodnie. Rozstanie, zdarza się. Nie układało się, nie rozmawiali już prawie, po prostu nie pasują do siebie. Dziewczyna nazywa go ostatnim skurwysynem, zwala winę na niego. Planuje krwawą kastrację, szamańskie rytuały i tortury nie z tej ziemi. Za co? Za to, że zakończył coś czego i tak nie było. Jest złamasem i koniec. Jak złość już jej przeszła, to przez kilka następnych tygodni opowiadała koleżankom, że go nie kochała ale jego penis idealnie, pasował do jej zgrabnej rąsi. Subtelne.

Tak więc zapominają co mówili i czuli wcześniej. Zero szacunku do przeszłości. Do siebie. Kiedyś pasowało, teraz jest gnidą. Czyli co, wtedy byłeś/aś takim samym insektem jak brzydka ex, dla której byś wtedy skoczył w ogień. Teraz nagle jesteś lepszy, bo jej nie ma? Aha, spoko.

Może jak ktoś łaskawie mi to wszystko wytłumaczy to zrozumiem i może nawet przeproszę.
Jak na razie, nikt się nie pofatygował, a moja rysa na psychice niebezpiecznie zagłębia się z potylicy w stronę płata czołowego.

czwartek, 13 stycznia 2011

niedawno było, a dużo się zmieniło

jak ja chcę cofnąć czas o jakieś dwa lata. taka, kolejna moja fanaberia

strasznie tęsknię za czasami, kiedy nikt nie chciał ze mną chodzić na koncerty, szłam sama lub z obstawą jednej koleżanki. z bezczelnym uśmiechem na twarzy poznając zupełnie nowych, obcych ludzi.
- no hej, Ada jestem!
- siema Ada, ja [tu wstaw imię]. idziesz na szluga?
- no jasne! : D
znałam tam może z kilka osób, a cała reszta to był Ten Inny świat. zjeżdżało się sporo ludzi z okolic Żyrardowa, których widywałam tylko tam. byłam ja i z ludzi znanych mi na co dzień raptem garstka. czułam się taka.. nie wiem, wyróżniona, że nie spędzam tego wieczoru obgadując ciacha lub bansując na jakieś domóweczce? szłam i wiedziałam, że zaraz spotkam tych, z którymi czuję się swobodnie, gdzie jest dobra muzyka, a chłopaki mają długie włosy [fetyszfetyszfetysz!]

i wiecie co mnie teraz wkurwia? że przychodzę sobie na koncert, widzę te ryje które wtedy miały generalnie gdzieś co się dzieje w mieście. praktycznie nie widuję tamtych znajomych bo gdzieś studiują, albo przygotowują się do matury. że jakiś przychlast który skacze i obija się jak ciota w okół wszystkich krzycząc 'DOBRE POGOO!'. a dzień po tym na papierosowym wybiegu podnieca się, że przeżył kilkunastoosobowe składające się w połowie z tak samo żałosnych gości jak on. gdzie Ci faceci z woodstockowymi i muzycznymi koszulkami, długimi włosami którzy podobali mi się gdy miałam te pieprzone czternaście lat?! którzy byli w stosunku do mnie tak duzi, że brali mnie na falę, często z musu?
nie ma ich. zastąpili ich pryszczatki z kłaczkami do ucha i logiem metaliki. ;[
już nie jestem najmłodsza, ale też nie najstarsza. fajnie było być jedną z najmłodszych osób. wszyscy wołali 'młoda' oraz 'mała, a wie co dobre!'. jaa taak niieee chcęę. chociaż nie, starzy znajomi nadal mówią na mnie 'młoda'. łezka się w oku kręci.
o, ta teraz stawiają mnie w rzędzie z tą całą 'zbuntowaną młodzieżą'. pieprzę bunt. przeciw czemu niby? komuny nie ma, edukacja jest spoko, lodowisko mi otworzyli, na fajki mnie stać, a jak mnie nie stać to zawsze mogę wykorzystać urok osobisty. mamę mam fajną i mają powstać pełnometrażowi Skinsi. rower mam naprawiony, czekam na wiosnę, no żyć nie umierać!


chyba nie wkurza mnie, że jestem stara, ale, że czuję się staro.
że jakaś czternastka upijająca się jednym piwem patrzy na mnie jak na idiotkę z pytaniem 'czemu nie idziesz w pogo?!'. robiąc mi jakiś pieprzony wyrzut, że ona jest mega true [megatron?] i sobie podskakuje hopsasa z nóżki na nóżkę, a ja w tym czasie kręcę dupą [no przepraszam, ale przy reggae to raczej moshing, ściany i inne rzeczy wyglądają co najmniej śmiesznie], drę ryja lub rozmawiam ze znajomych podczas kiedy ona rozpierdala system. albo siebie. i patrzy na mnie jakbym.. była jakimś pseudometalem czy innym kinderpunkiem. HALO, HALO, panienko, już wolę wstąpić do oratorium niż identyfikować się z jakąkolwiek subkulturą!
jeszcze by mi się ubranie zniszczyło o jakąś pieszczochę..
poza tym, te człowieki zawsze akurat na mnie się wypierdalają, robiąc jakiś pieprzony karambol ze mną na dole. i mało kto ogarnia, gdy krzyczę 'GÓRA, KURWA!' no bo niby skąd, skoro ich glany jeszcze świecą się od nowości.

cytat znajomego: 'ja się na tych naszych koncertach boję pogować, bo jeszcze jakiemuś dziecku krzywdę zrobię. czuję się jak w przedszkolu'. z racji, że jest starszy nie podzielam całkiem jego zdania, bo tak samo mógłby wypowiedzieć się o mnie gdyby mnie nie znał, ale rozumiem to!

i nie, nie czuję się jak jakiś weteran i nie będę pytać 'co Ty wiesz o zabijaniu?'. po prostu, nie bawię tak jak kiedyś. to nie jest to samo, czegoś brakuje.

z drugiej strony całkiem śmiesznie zobaczyć np. takie drugie mszczonowskie pokolenie. nie mogę sobie wyobrazić, że wtedy kiedy ja jeszcze bawiłam się ze starszym bratem pewnego koncertowicza, ten miał zaledwie jedenaście lat, no  r o z  b r a j a   m n i e   t o.

ja to mam problemy, no naprawdę! wstawię aż cytat ze skeczu Czesuafa idealnie oddający mój poziom niepasowania-mi-wszystkiego [ha, w końcu Polka! krew z krwi, kość z kości!]

bez sensu. po cholerę człowiek się męczy.
rano wstaje, idzie do roboty.
potem wraca,
żona w papilotach, obiad niedobry
gazetę pies zeżarł. świnia nie pies
nie chce mi się nic robić, będę cały dzień leżał.
bez sensu takie leżenie, można dostać odleżyn.
a jak chce iść do kibelka to musi wstać.
walić to, nie będę leżał


bez sensu, na ulicach szaro
budynki się sypią, aż żal wychodzić z domu.
lepiej zostać i umrzeć co to przyszło człowiekowi na stare lata.
Niemcy na pewno tu wrócą i wszystko zabiorą
A te dziewczyny na ulicach to takie brzydkie,
że aż po prostu oczy bolą.

Adrianna

wtorek, 11 stycznia 2011

mwahahahaha!

Tak jak wcześniej wspominałam, podarło mi się ryja w ODK'u, nie sądziłam tylko, że ktoś to upubliczni.
także proszę, od ósmej minuty [klik]. 
Nie peniać ze śmiechu jak ja.
Przynajmniej nie widać jakiego miałam buraka na twarzy, chwała kiepskiej jakości. xD

Napawajcie się moją klęską. Jaki ze mnie towarzyski sado-maso.

poniedziałek, 10 stycznia 2011

mam newsy. spodnie których nie dopinałam, a jak już dopięłam to miałam problemy z chodzeniem  w tym momencie na mnie wiszą.kluska Ada nie będzie więcej kluską Adą.

miałam zmienić nazwę, ale po kilku próbach uznałam, że się przywiązałam mocno bardzo do starej. kiedyś przecież przestaną mi się łzy na jej widok do oczu cisnąć, nie? : D
poza tym, 'forever alone' było zajęte : D

niedziela, 9 stycznia 2011

w o ś p

ha ha ha. wośp.
zaczął się chujowo, skończył się jeszcze gorzej. nie zbierałam, bo mnie szkoła w chuja zrobiła. ['tak, jakby coś nie wyszło, to pani mi powie, ja się z CK'u zapiszę'. - chuja, powiedziała mi trzy dni przed :>].
koniec końców to dobrze, bo na samo zbieranie w efekcie miałam taką samą ochotę jak na koncert bibera.

miał grać Izrael w Żyrardowie. grał! nawet byłam na dwóch piosenkach. i chuj z tego wyszło. a już miałam pisać notkę odnośnie płonącego Babilonu i ziela uzdrawiającego naród. chuja.a.a. moje życie to dramat. wieloaktowy dramat, a punkt kulminacyjny to ja mam regularnie co dwadzieścia scen.

powinnam zmienić nazwę bloga, bo mnie na maksa demotywuje.

pieprzę wośpy. wszystkie. są pechowe. bardzo pechowe. te letnie też


od małego mamusia wpajała mi, że alkohol niszczy wszystkie związki i relacje. przez kilka lat jej nie słuchałam, ale jako mamusiowa kopia doszłam do tego samego zdania.
byłam święcie przekonana, że robię dobrze, że trafiłam na nową, lepszą drogę. okazało się, że zniknęło większość znajomych. ba, nawet przyjaciele zapomną o Twoim istnieniu, jeśli nie masz ochoty na winko, czy ukoffaną wódzię. to ja nie wiem, mam się zmuszać, żeby nikt o mnie nie zapomniał? jak coś to mówcie otwarcie 'pijesz, albo spadaj', a nie pieprzycie o jakiś priorytetach, jakobym była ważniejsza. czy to dziewczyna, czy przyjaciółka. albo 'wypierdalaj, bo mam ochotę pić i Ty przeszkadzasz'. a nie jakieś głupie, złudne nadzieje mi robicie.

nie wiem, czy ja myślałam, że swoimi nowymi poglądami zawojuję cały świat, czy, że ludziom tak na mnie zależy, że to zaakceptują i trochę się dostosują. do mnie
Adrianno, jesteś żałosna, przecież wszyscy kochają być najebani i gówno ich obchodzi jak Ty się z tym czujesz.
nie wiem, czemu sama tego stanu nie cierpię, nienawidzę wręcz. czas polubić chyba.

mama nawet kazała mi poszukać partnera i przyjaciół w kościele, ale oświeciłam ją, że Ci cali ministranci to regularnie najebani.

wszyscy najebani. cały świat najebany. pić, pić, najebać się, bo fajnie. bo się kręci we łbie. bo łatwiej spojrzeć na ryj swojej obrzydliwej dziewczyny. łatwiej się gada. najebanemu wszystko jedno. najebać, najebać, nachlać, zajebać, ujebać. wyrzygać, pochwalić się, poprawić i popić.

winko jest takie dobre. >.<  tanie, siarkowe i true. ja kurwa nie wiem jak mogłam to kiedyś pić. jebie z ryja na kilometr, rzygać mi się chcę jak to czuję. śmierdzi jak niemyta tydzień pizda. ja pierdolę.
wódka jeszcze lepsza. śmierdzi jeszcze gorzej niż ten jebany w szyjkę jabol.
a whisky to luksusowa dziwka. drogo się ceni, każdy chce ją za żonę. pieprzona pretty woman

jakby ludzie nie mogli ograniczyć się do piwa. albo butelki lepszego trunku. np. różowego Carlo Rossi?


i ja już nie rozumiem. alkohol buduje, czy pierdoli znajomości. bo trochę mam sprzeczne informacje i doświadczenia.

i w ogóle to trochę sobie pośpiewałam dzisiaj. jako, że większość uczestników ODK'wskiego koncertu poszła pić, zostało kilka osób w tym ja. wyszedł całkiem miły i całkiem fajnie śpiewający człowiek. niestety, jako jedyna znałam repertuar Habakuku zostałam zaproszona na scenę i nawet pochwalona. co z tego, że z nerwów i kompletnego nieprzygotowania śpiewałam nierówno, a mikrofon wyglądał jakby go trzymała babcia z parkinsonem, ale było fajnie. pozdrawiam Igora. chwała, że prawie nikt mnie nie słyszał, bo albo pili, albo palili. no cóż, planeta obróci się jeszcze nie raz i będzie dobrze.

i pozdrawiam tą grupę perkusyjną z piątku. fajnie się do Was tańczy. podobno brakowało mi tylko rury, ale i tak było miło.



wywieszam ogłoszenie.
szukam znajomych abstynentów,
lub prawie abstynentów.
lepiej prawie, bo i ja
czasem skoczę na
jedno, małe
piwo

sobota, 1 stycznia 2011

sylwuś, bumy i kacyki

Oj Sylwestrze. Chyba każdy by chciał, żeby jego imieniny były tak hucznie obchodzone jak tego pana. [tak btw. zawsze lubiłam kota z bajki, Sylwestra]. Nawet nie wiecie jak mi go szkoda.

I nie trawię petard/ fajerwerk i innego chujostwa robiącego hałas. Wiecie co wtedy przeżywają wszystkie koty, psy i wszystkie dzikie zwierzęta które płoszy zwykły trzask łamanej gałęzi?! Poza tym, zawsze boję się tego nagłego wystrzału petardy. Kiedy knot się pali, pali i pali. I nie wiadomo kiedy wybuchnie. Przypominają mi wyglądem dynamit acme'owskich Looney Tunes. I śmierdzą.


Kocham te kilka dni tuż po sylwestrze.

Pierwsza fala - gadu-gadu. Miliony 'skacowanych zgonów', którzy są tak zmelanżowani po melanżu, że pomelanżowy czas spędzają na ustawianiu melanżowego opisu. Chwalą się niemożnością jedzenia, chodzenia, myślenia, życia i smrodem z japy. Naprawdę, kocham te opisy w stylu 'żołądkowa rewolucja ;(((' albo 'moja głowa............... kac...........'. Poza szczyceniem się fizyczną ułomnością, w tych kilku słowach ludzie potrafią też zawrzeć najciekawsze punkty bibki, ilość wypitego alkoholu [zawsze dziel przez dwa, w niektórych przypadkach przez trzy.]. Są tak skacowani i zmęczeni imprezą, że siedzą przy komputerze. Osoby które wstydzą się tego, że mają słabą głowę, napiszą, że nie pamiętają ile wypili, lub, że była to monstrualna ilość. Swoją drogą, nie wiem co to za wstyd, sama mam bardzo nieodporną główkę na alkoholowe libacje i się do tego przyznaję, i jestem z tego dumna. POZDRAWIAM KOLEŻANKĘ, KTÓRA W ZESZŁEGO SYLWESTRA WYPIŁA C Z T E R Y  L I T R Y  WÓDKI! [tak, też z początku myślałam, że chodzi jej o literatki, ale niiee. cztery litry, remember].

Druga fala: facebook/nk/inne portale społecznościowe. Podobnie jak w gadu,znajduję tu statusy i opisy sylwestrowych przeżyć, ale nie o to chodzi. Są się tu prawdziwe perełki czyli... zdjęcia! Tak! Nie ma nic bardziej kozackiego, niż kilkoro nastoletnich znajomych pod wieżą z szesnastu piw zwieńczonej butelką wódki. Szacunek. ;].

Trzecia fala [moja ulubiona]: Szkoła. Tutaj dopiero odchodzą maksymalne pompy. Nawet nie wiecie, jak lubię słuchać tych niesamowitych historii z ostatniego melanżu. [pozdrawiam koleżankę i jej zeszłoroczne cztery litry!]. Dowiaduję się, że ludzie którzy poszli ze mną kulturalnie na piwo i zakręciło im się po nim w głowie piją czystą na hejnał i ich to nie rusza. Ilości marihuaniny przypadają mniej więcej osiemnaście sztuk na osobę [uwaga, celowa ironia]. Dragi liczone w kilogramach, hektolitry wódki, wagony brona i zgrzewki szampana.


Pomijam fakt, że większość tych wszystkich spędów nawet w połowie nie przypomina tego z opowieści, a kraty alkoholu są faktycznymi ochłapami złożonymi z kilku piwek i szampana. Ale przecież nie będę się śmiała : >.

I GÓWNO MNIE OBCHODZI, KTO, ILE, CZYM, NA KOGO, W CO, NA CO I DLACZEGO RZYGAŁ. nie musicie opowiadać. to nie jest ani glamour, ani smaczne


UWAGA. Konkurs na najlepiej sprzedaną sylwestrową imprezę uważam za otwarty. Trzy... dwa... jeden.. <BANG!>.
I Twój melanż może być ostatecznym!

wkurwia mnie fakt, że nikt nie nadaje się do życia narzekając na kaca.


I małe sprostowanie dla niekumatych. Nie, nie spędziłam sylwestra z polsatem, ale chyba nie muszę nikomu tego udowadniać, prawda?

I niektórym [na przykład sobie] życzę najlepszego w całym 2011. 

pozdrawiam melanżowników,
zdrowa, najedzona, 
nie narzekająca na kaca,
Adrianna : )