czwartek, 30 grudnia 2010

ifuckin'hate make-up

Uroda w dzisiejszych czasach to chuj. Chuj, na maksa.

Co z tego, że mam czarne, długie, gęste rzęsy skoro jakaś laska może sobie je domalować, dokleić, podrasować kreską na powiece i wmawiać mi i całemu światu, że jest ładniejsza ode mnie.
Na nic mi się zdaje też posiadanie całkiem ładnej cery. No bo co to za różnica, że nie mam wyprysków, nie błyszczę się jak nawoskowana, skoro można wszystkie niedoskonałości zamalować, a nosek przypudrować.
Moje naturalne loki wyglądają całkiem podobnie do tej dziewczyny z równoległej klasy, która kręci swoje na lokówkę, więc włosami też nie mam jak się zbytnio szczycić. A mój naturalny, ciemny brąz i tak jest ogólnodostępny we wszelakich drogeriach.

Więc w ogólnym zestawieniu mogę co najwyżej ponarzekać, że w morzu eyelinerów, maskar, podkładów i różów wyglądam jak uczennica podstawówki, bo dziewczyna bez makijażu to dziewczyna zaniedbana i zwyczajnie przeciętna. Uznawana za piękną zaś, to ta, która wszystkie swoje wady zamalowuje, zakrywa grzywką, doczepia i farbuje.
Plus jest taki, że nie martwię się o deszcz, bo od niego moje kudełki są jeszcze miększe i bardziej pokręcone. Nic mi chociaż nie spływa i nie sterczy we wszystkie strony.
Na szczęście, nasze kłamliwe Wenusjanki i na to się przygotowały, opracowując wodoodporne tusze i mocne lakiery. Fuck, znowu moja naturalność jest wyparta przez chemię.
Czuje się brzydko i niekobieco.

Oczywiście, zaraz podniosą się głosy, że jestem zazdrosna. Prawda, jestem. Jestem zazdrosna o to, że nie psuję swojej delikatnej cery, bo mi to szkodzi. Jestem zazdrosna, że nie korzystam z mazideł, bo się ich brzydzę. Jestem zazdrosna, że nie prostuję, nie tapiruję, nie lakieruję i nie kręcę włosów. Jestem zazdrosna, że moja naturalna uroda przegrywa z misternie wykonanym makijażem i odpowiednio dobranymi kolczykami.
I uważam, że to niesprawiedliwe. Nie tylko dla mnie, ale dla wszystkich dziewczyn, które gdzieś mają te wszystkie urządzenia oraz lejące, sypkie, w żelu, w kamieniu, sztyfcie i tubce cosie.

Czy naprawdę nikogo nie rusza fakt, że po zmyciu tych wszystkich kresek, korektorów i cieni kryje się zwykle przeciętna dziewczyna? Że po wsadzeniu głowy pod wodę z mydłem nie przypomina samej siebie?
Że po porannym przebudzeniu patrzysz na nią i masz ochotę krzyczeć 'KIM JESTEŚ?! GDZIE JEST MOJA DZIEWCZYNA I CO Z NIĄ MASZKARO ZROBIŁAŚ?!'.
Widocznie nie rusza, skoro takie są pożądane, a panów kręci zlizywanie szminek i fluidów. sma-czne-go!

Kiedyś było lepiej. Przynajmniej facet wiedział co brał, a nie to co mu się wydawało.
Chciałabym Was wszystkie zobaczyć bez makijażu.
Zmyj piękna tapetę, a chętnie się porównam.

takajestemwkurwiona, ale pozdrawiam,
Adrienne

piątek, 24 grudnia 2010

a teraz coś dla naszych milusińskich

 Stworzone z myślą o tylu parach, które rozstały się przez błahe, przyziemne problemy.
Panowie, jestem z Wami.

Jak zrozumieć kobietę
oraz
Cienka jest granica pomiędzy kozakiem, a pantoflem
czyli
Być mężczyzną idealnym

Święta tuż, tuż. Świąteczne dania i dużo prezentów. Dwójka zakochanych, bardzo szczęśliwi. Tak, im też udzieliła się atmosfera niczym reklama coca-coli. Drogi kolego, jeżeli chcesz, żeby cały rok wyglądał jak noc wigilijna, przygotowałam kilka porad, które mam nadzieję wyjaśnią Ci, jak żyć zgodnie z tą dziwną istotą jaką jest baba.

Po pierwsze i najważniejsze. Bez tego nie masz nawet po co dalej czytać.
- Nie staraj się zrozumieć dziewczyny. Nawet nie próbuj, to nie ma sensu. Jak można pojąć myślenie człowieka, który sam siebie nie rozumie. 

Dziewczyny za dużo myślą. Dla nich czarne jest lekko granatowe, a białe ma  żółto-szarawą poświatę. Jeżeli wydaje Ci się, że to co mówisz w pełni zadowoli partnerkę to się mylisz. Często wydaje się Wam, że to co powiedziałeś trafi dokładnie w sam środek niewieściego serduszka i ugnie jej kolana, a tak naprawdę doprowadza nas do białej gorączki.

Przykład błędnej, męskiej odpowiedzi
- Kochanie, jestem brzydka/gruba.
- Wygląd dla mnie to się nie liczy, kocham Cię taką jaką jesteś
BŁĄD. TOTALNIE ZJEBANA ODPOWIEDŹ NA MAKSA! To tak jakbyś przyznał jej rację. Kobiety dużo myślą, pamiętasz? W ich małych móżdżkach Twoja wypowiedź jest przemielona i zdegradowana do 'tak, jesteś wstrętna, ale niestety w Tobie się zakochałem, a nie tej długonogiej blondynce z bloku obok. teraz nie mam już wyjścia. miłość jest ślepa.'
 Odpowiedź zła: Widziałem grubsze/brzydsze. - Najgrubsza kobieta świata waży około pół tony, a pocieszenie, że jest trochę ładniejsza od Niemki nie jest satysfakcjonujące. Może przeżyjesz, ale niekoniecznie.
Odpowiedź poprawna: Dla mnie jesteś idealna. - Wydaje się podobne? Wcale nie jest. Nie pytaj dlaczego. Nie jest i już.
Odpowiedź poprawniejsza: Jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaka chodzi po tym świecie. - Nie myśl, że po czymś takim pomyślimy, że jesteśmy ponętniejsze od Megan Fox, ale usłyszeć miło.
Pamiętaj. W takiej sytuacji nie wolno zaprzeczać, chyba, że chcesz usłyszeć 'mówisz tak, żeby mi nie było przykro'. Możesz też żartobliwie potwierdzić zdanie kochanki, ale tylko wtedy, kiedy jesteś pewien, że nie zareaguje histerycznie. TYLKO wtedy.
Pewnie drażni Cię kiedy na siebie narzeka. Widocznie nie czuje, że się jej podobasz. Sam fakt, że z nią jesteś wcale jej tego nie gwarantuje. Nic na to nie poradzisz, zwłaszcza jeżeli nigdy nie powiedziałeś jej nic miłego.

Komplementuj więc jej zgrabne nogi, czy wystające obojczyki. Chwal piękne usta, ogniki w oczach i promienny uśmiech. Dostrzeż starannie nałożony lakier do paznokci i nowe ubranie. Niech czuje się najpiękniejsza przy Tobie, dla Ciebie. To ważne.

Twoja dziewczyna twierdzi, że nie lubi romantycznych bzdet, a kwiaty to wg niej zbędny wydatek? Myślisz, że rzeczywiście tak jest? Tu Cię zaskoczę. NIE JEST. Po prostu nie chce wyjść na babę, która chce nie wiadomo co. Chce być normalną dziewczynę, chce, żebyś ją za to kochał. Za to, że nie wymaga. Drobny gest, który pokaże, że nadal o nią zabiegasz jest mile widziany. Inaczej w jej mózgu zaczynają się dziać dziwne spięcia i mogą pomyśleć, że uważasz je za pewniak, za coś, o co nie trzeba się starać bo jest i już.
Za duża ilość prezentów to też zdecydowana przesada. Jeżeli Twoja dziewczyna wymaga bukietów czerwonych róż, prezentów na trzyipółmiesięcznicę, chce hasło do gadu i przegląda skrzynkę odbiorczą jest po prostu zła. Rzuć ją, inaczej wyssie z Ciebie całe życie, prywatność i to, co do tej pory sprawiało Ci radość. Typ - Modliszka. Potrzebuje Cię tylko dla swoich celów i traktuje jak własność. Nie ufa Ci, może sama ma coś sobie do zarzucenia i nie może znieść, że Ty jesteś w porządku. Szuka więc dowodów zdrad itp. Rzuci Cię prędzej czy później uznając, że nie masz osobowości i jesteś nudny. Normalna dziewczyna się tak nie zachowuje, uwierz mi.
Zdecydowanie odpadają, drogie, pompatyczne prezenty, chyba, że oboje jesteście bogaci-w-chuj. Jeżeli jest wiosna, skorzystaj z okazji i urwij świeży bez. W lato wyjdź piętnaście minut wcześniej przed nią i nazbieraj kwiatów z pola. W zimę możesz ulepić z nią bałwana, porzucać się śnieżkami. Nie wykosztujesz się, a ona weźmie Cię za romantyka, księcia o którym zawsze marzyła. Nie rób tego za często, bo uzna to za chleb powszedni i zacznie wymagać więcej. Od czasu, do czasu. Najlepiej działają niespodzianki. Proste, naprawdę.
PAMIĘTAJ O URODZINACH I ROCZNICACH.

Idealny facet to taki, który chce być lepszy dla Niej. Myślisz, że skoro pokochała Cię takiego jakim jesteś, to znaczy, że nic w sobie nie musisz poprawiać? Że jesteś idealny? Nie zauważyłeś, że odkąd z Tobą jest wygląda lepiej, zachowuje się inaczej, a Ty wciąż tkwisz w martwym punkcie, z kolegami na miejscu pierwszym i piwem na drugim, łaskawie stawiając ją na podium? Nie twierdzę, że jej nie kochasz, poświęć jej tylko nieco więcej czasu, niech czuje, że remisuje złoto.


Zacznij analizować to co mówi. Czasami łopatologiczne myślenie nie wystarczy żeby zrozumieć dziewczynę. Jeżeli mówi o czymś, co ją boli lub sprawia radość - zapamiętaj co to jest. Nawet nie wiesz, że smutna lub wesoła historia z przeszłości może mieć jakieś znaczenie dzisiaj, może nawet w Tobie. Że podświadomie chce Ci coś przekazać bo boi się bezpośrednio. Nie popadaj w paranoję, nie każda zwrotka ma podwójne dno, choć czasem czytanie między wierszami ułatwia życie.

PAMIĘTAJ. Status na facebooku, a zwłaszcza opis gadu gadu, to nieocenione źródło informacji o stanie psychicznym partnerki. Jeżeli twierdzi, że cytat z Radiohead [Creep] ma tylko dlatego, że jej się podoba piosenka, a Poświatowska to po prostu jej ulubiona pisarka, kłamie. Często mamy nadzieję, że zauważysz, że coś jest nie tak, bo nie chcą wyjść na zrzędę.
Step 1.: Jeżeli nie kojarzysz cóż to za fragment tekstu, skopiuj go i wpisz w google. Powinno pomóc.
Step 2. [jeżeli napisane w nieznanym języku]: Poszukaj tłumaczenia.
Step 3.: Postaraj się jakoś dyskretnie ją pocieszyć.

Licz się z jej zdaniem. Nie musisz się z nią zgadzać w każdej kwestii, bo pomyśli, że jesteś pantoflarzem (pamiętaj, dziewczyna która wsadza Cię pod kapcia to Modliszka). Ważne jest, żebyś jej słuchał. Wyrażaj swoje zdanie, niech wie, że uczestniczysz w rozmowie, a nie tylko słuchasz monologu. Jeżeli nie interesuje Cię nowa kolekcja butów z Kazar'u po prostu jej powiedz. Nic tak nie wkurwia jak cisza.

Nie rezygnuj ze swoich zainteresowań na rzecz kobiety. Pan Ideał zawsze ma jakąś pasję. Jeżeli piszesz, napisz coś dla niej. Grasz na czymś? - to samo. Swoją deskę możesz nazwać jej imieniem, a jeżeli kręci Cię rysunek, narysuj ją. Nie wstydź się tego, zakochała się również w Twoich bzikach. Ważne tylko, żebyś znalazł czas na wszystko. Siebie, kolegów, ją i co tam jeszcze przyjdzie Ci do głowy. Nic tak nie kręci jak Twoja niezależność i to, że nie ma nad Tobą stu procentowej władzy. ( jeżeli chce taką mieć, to znak, że jest Modliszką). Normalnej dziewczynie wystarczy jakieś trzydzieści.
Pamiętaj też o jej zainteresowaniach. Nie ziewaj, gdy o nich opowiada.

Jeżeli nie podobają Ci się jej nowe perfumy, buty itp. powiedz. Jeżeli naprawdę Cię to odrzuca, to na pewno zauważy. Prędzej czy później. Nic się nie stanie przecież, jeżeli następnym razem nie założy Tego Strasznego Czegoś. Z początku może nie widzieć, ale po którymś razie się zorientuje, że nie chcesz się do niej zbliżać, bo dusi Cię Chanel no.5. A wtedy poczuje się strasznie, przecież kupiła je po to, żeby TOBIE się podobać. Starała się i znowu nie wyszło. Uwierz mi, nie chcesz, żeby się tak myślała.

Bardzo pomocny skecz.


Jak coś mi się przypomni to wspomnę, że nastąpiła jakaśtamedycja.

Pozdrawiam,
Lizard Queen

niedziela, 19 grudnia 2010

to nie jest ostatnia niedziela

ten tydzień nie zapowiadał się obiecująco

niejaka panna która zeszłorocznego sylwestra wypiła cztery litry wódki <uśmiecha_się_z_politowania> postanowiła pogorszyć moją i tak zszarganą opinię małej kurewki, nie zdaję z dwóch przedmiotów [apage chemia, apage informatyka] i strasznie nie chce mi się wykonywać ćwiczeń na smuklejsze nogi.

próbuję rzucić palenie, także od kilku dni jestem wyczulona na zapachy, głodna i wybredna jak kobieta w ciąży, i bardziej nerwowa niż zwykle.

spadłam z facebook'owego rankingu znajomych z miejsca pierwszego, na czwarte tracąc osiem punktów do wygranej [pozdrawiam Nitę :D]. muszę się pogodzić z faktem niebycia najpiękniejszą, co dla takiego narcyza jak ja jest bardzo trudne.

i kolejny weekend spędziłam w domu oglądając filmy


na szczęście nie obyło się bez pozytywów : >

ogarnęła mnie prawdziwa stanikomania [klik], więc po radzie zawodowej brafitterki moje zeszłoroczne 75A, kilka tygodni ewoluowało do 70B, by przedwczoraj na 65C skończyć. tak, kochani. oficjalnie noszę C, nawet nie macie pojęcia jaka jestem z siebie dumna : >. w końcu C to już coś. niech umrze poprzednia sprzedawczyni, która myślała, że 65 to obwód dla anorektyczek. niech się udławią ludzie, którzy przekonywali mnie, że nie warto przepłacać, za jakiśtam cyckonosz! niech żyje droga bielizna, spalić taniochę. na stos z rynkowymi biustonoszami. wyrzućcie te z marnych, chińskich sklepów. postawcie na klasykę, zaufajcie brafitterkom, idźcie do Esotiq'a lub Triumph'a! 80% kobiet ma źle dobrane biustonosze, przez co lecą w dół, migrują nawet w stronę łopatek. i nie zdziwcie się, kiedy Wasze 80C, nagle stanie się 70F, to żaden wstyd, ani wybryk natury. 'przecież alfabet nie kończy się na D'. lepiej chyba założyć stanik dobrze dobrany, wydać trochę więcej pieniędzy, niż w wieku 40 lat straszyć parą bliźniaczych naleśników, lub co gorsza odciąć sobie dopływ krwi, przez źle wyprofilowane, beznadziejnie skrojone, dziesięciozłotowe szmiry. zwłaszcza, że rada brafitterek zwykle darmowa i poświęcają Tobie i tylko Tobie godzinę na wybór odpowiedniego rozmiaru i modelu. dobra, koniec, bo męskiej części czytelników zbiera się na wymioty lub onanizm. a właśnie, możecie współczuć mojemu ewentualnemu mężowi. zamiłowanie do drogich ciuchów, ładnej bielizny i dużej ilości kosmetyków może być zabójcze. aaawww, ten mój maminy charakter : >.

oprócz podziwianiu swoich niewątpliwie seksownych wdzięków w nowym komplecie, spędzam czas na lodowisku i jak każdej zimy, mam fobię na punkcie łyżwiarstwa figurowego. oglądam więc filmy o nastolatkach odkrywających w sobie figurowy talent i pokonujących dziewczyny jeżdżące od zawsze [wyobrażając sobie, że to właśnie ja] oraz stare występy Evgeni'ego Plushenki i Iriny Slutskayi [moich dziecięcych idoli]. wiecie, kiedy każda dziewczynka chciała być księżniczką, kosmetyczką czy inną piosenkarką, mała Ada miała marzenie być łyżwiarką. niestety z powodu jej zamieszkania i ówczesnego braku lodowiska sen nigdy się nie spełnił. jedynymi ludźmi którzy mnie w tym momencie podziwiają, to dresy, którzy stoją za bandą i zachwycają się krzywą przeplotką, chwiejnymi piruetami i jaskółkami. staram się nie dopuszczać do siebie myśli, że właśnie wyobrażają sobie mnie klęczącą na kolanach, z nieumytym, śmierdzącym śledziem penisem w ustach w roli aktorki porno tworzącej z nimi iście filmowy gang-bang.
nie będę udawać, że nie lubię tego uczucia kiedy ktoś się za mną ogląda, trąbi samochodem wodząc wzrokiem za czerwoną sukienką, czy spodniami lub drze przez ulicę, ale no bez przesady! drogi kolego, jeżeli Twoja koleżanka mówi, że tego nie lubi - kłamie. każda z nas to kocha, nawet jeżeli jest obiektem pożądania przygłupa lub robotnika.
i jeżeli wali Ci liścia bo spojrzałeś się w jej głęboki dekolt jest hipokrytką. nie zakładałaby go, gdyby nie chciała, żebyś się w niego gapił. kobiety są dziwne, czasami nawet dla mnie.

ps. nie słuchaj rad młodocianej ekshibicjonistki, która na koncertach nie wstydzi się nauczycieli lub rodzin znajomych i bez krępacji płynie na pogowej fali szczycąc się niewielkim biustem i całkiem ładnym brzuchem.

pozdrawiam,
Adrianna x)

a tak w ogóle to bardzo cieszę się, że ktoś tu zagląda, nawet jeżeli nic nie dodałam i nie atakuję fejsbogowymi udostępniaczami

środa, 15 grudnia 2010

nie mogę Ci pomóc, jestem Adą

 granica pomiędzy zwykłym, ogólnikowym opisywaniem wszystkiego, lub dowolny, neutralny temat zaczyna się zacierać. zaczęłam pisać bardzo dosłownie i raczej osoba[y] która przeczyta ten i poprzedni post domyśli się, że to właśnie o niej. najgorsze jest to, że gówno mnie to obchodzi i za nic mam konsekwencje. tak myślę i już. po prostu, tu jest łatwiej. Muran, Weroniko. jakbym zaczęła przesadzać i popadać w skrajności to.. znacie moje hasło. kasujcie

tak, zdecydowanie jesteś zajebista
jesteś królową, najlepszą na świecie
wszyscy Cię uwielbiają i nie ma rzeczy w której mogłabym Ci dorównać
jesteś wszechstronnie uzdolnionym geniuszem i wszystko czego się dotkniesz zamienia się w diament
kontakt ze mną ryzykujesz węglowymi smugami



nieważne czy to geografia, muzyka, sztuka czy fizyka kwantowa - dla mnie wszystko to wszystko dziecinada, coś naturalnego jak pierwszy dech noworodka [może ja nie powinnam przeżyć porodu?]

a jeżeli okaże się, że coś jednak umiesz to znak, że to jest głupie i nieprzydatne. jak Ty, Ado. albo mi się nie chce tego robić,

Twoje życie to mrzonka 
jesteś jej potrzebna jak ziemniaczana stonka
Ty durny łbie zakuty
jesteś tak potrzebna jak kotu buty.

i nic mnie tak nie bawi, gdy się denerwujesz Adrianno. jesteś wtedy taka śmieszna, nie umiesz się opanować. gówno obchodzi mnie co wtedy czujesz, ważne, że wyglądasz zabawnie, hej, ludzie! czyż nie jest przezabawna jak się złości?

i jesteś taka słodka kiedy się rozmarzysz. taka sweetaśna. zero w Tobie kobiecości i tajemniczości. czysta, dziecięca naiwność. najlepiej gdybyś w ogóle nie myślała o rzeczach przyjemnych, bo mogą mnie urazić. nic mnie tak nie denerwuje jak to, że mogło Ci się coś udać.
i nie ciesz się, to żałosne.
i nie uśmiechaj się, bo wyglądasz jak swój własny chłopak,
a właśnie, Twoje zwierze [ZWIERZE?! - ooo, wypraszam sobie, to człowiek!] to idiota, a na dodatek brzydki [chyba Ty],
i nie miej kompleksów, nie masz prawa

i to nie jest tak, że nie lubisz makijażu, po prostu nie umiesz go używać. ja jestem prawdziwą kobietą, bo umiem robić kreski [czy jakieś inne figury geometryczne na twarzy]
a i pamiętaj, każdy facet lubi mocno umalowane dziewczyny. i nic ich tak nie rajcuje jak wyuzdana lolitka. jeżeli Twój zaprzecza, to po prostu jest miły. musisz być zrobiona od stóp, do głów, mieć proste włosy, mroczny make-up i gorset. wszystko byle tylko nie było podobne do prawdziwej Ady.

i pamiętaj, co by się nie działo, ja zawsze mam gorzej od Ciebie, Adrianno.


'- no spoko, dla Ciebie banalne, dla mnie nie. Tobie idzie lepiej w tym, mi w czymś innym, normalne
- TOBIE?! niby co robisz lepiej ode mnie?!'

- no nie wiem, cokolwiek
- no dawaj, dawaj! - tak. jesteś najlepsza. dumna, zadowolona?


 'oh, masz prawie tak płaski brzuch jak ja!'  - dziękuję, staram się mieć tak płaski brzuch jak Ty. codziennie

 ' to nie jest tak, że nie umiem grać w piłkę po prostu nie chcę tracić czasu na głupie zabawy. wolę spożytkować swoją energię w zestawie ćwiczeń! - żebym czasem nie myślała, że umiem coś zrobić

'jakbym chciała, to bym grała jak Ty i milion razy lepiej, byłabym najlepsza, ale mi się nie chce. przecież jestem urodzonym muzykiem, mam dar' - patrz punkt wyżej

- wiesz co Gheta? to jest blablablabalbla <coś ważnego>
- *o, idzie Siwa*
- i blablablabla... Gheta? Gheta? <znikła>

- utyłaś! wyglądasz okropnie. BOŻE, jakie Ty masz nogi, większe od moich! a ten brzuch! powinnaś coś z tym zrobić, bez kitu, bo wyglądasz jak baleron
- no, racja trochę mam większy brzuch, ale to chyba przez okres..
- taa, od miesiąca go masz? XDDD


przecież tak dobrze mieć przyjaciela, który w chwilach kiedy czujesz, że jesteś wyjątkowy,  nawet nie, po prostu równy innym, sprowadzi Cię z hukiem na ziemię, przypominając kto rządzi, a kto sprząta

Adrianna

wtorek, 14 grudnia 2010

jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie

 jeżeli wydaje Ci się
że ten post jest o Tobie
to owszem, 
jest on o Tobie


tak to jest jak człowiek chce dobrze.
Adrianno, jeszcze się nie nauczyłaś, że robiąc wg. Ciebie słusznie i tak dostaniesz za to zdrowy opierdol?
że ktoś zawsze wie lepiej od Ciebie co zamierzałaś?
że to zawsze Ty wychodzisz na intrygantkę no.1, bo TAK KURWA, NIE MAM CO ROBIĆ, TYLKO KOMBINOWAĆ, JAK WAM POPSUĆ ŻYCIE.
radzę się dokładnie obejrzeć, ze wszystkich stron, profilaktycznie prześwietlenie i USG, bo ktoś chyba ma wieczne problemy z goryczą i chorobliwą podejrzliwością która go od środka zżera.

chciałam żyć w zgodzie. starałam się udawać, że nie wiem jak obrabiacie mi dupę. miałam wyjebane jak jednego dnia się słodko uśmiechacie, a następnego strzelacie od tyłu, niehonorowo, bo tak bezpieczniej. ale ja też mam oczy, uszy i znajomych. I MAM DOŚĆ.
tak kurwa, to idealna zemsta, usunięcie mnie ze znajomych na naszej-klasie. czy tylko mnie takie coś bawi? xD nooo, łapka w górę jeżeli ktoś się ze mną zgadza! nie lubisz mnie, kliknij czerwony krzyżyk. cóż za oznaka nienawiści, co za odwaga! miałam o tym nigdy nie pisać, bo głupio tak ludzi kompromitować, także nie będę mówić o kogo mi chodzi. może przeczyta i sam zobaczy jakie to żałosne. poza tym, skoro lubi manifestować swoje pretensje publicznie, to proszę bardzo, ja też mogę. poza tym, chyba robię przysługę, skoro do najmniejszego problemu potrzebujecie klaszczącej publiczki. [tutej kliknij!]
naprawdę, wielkie pozdrowienia.

bo ja kurwa, uwielbiam spokój. zajebiście, na maksa uwielbiam pierdoloną, niezmąconą idyllę niczym programowa łączka chujowego windowsa, ale kurwa w tym środowisku nie da się tak, żeby ktoś kogoś nie nienawidził. nie ma opcji. zawsze musi być ktoś, kto Chce Wam Popsuć Coś. nawet nie zauważacie, że osoby trzecie to tylko wymówka dla Waszych własnych, autodestrukcyjnych charakterów. niedługo nie będzie można pomachać staremu znajomemu na ulicy, bez wiązki pocisków i dwuznacznych, oczywiście publicznych [niech wszyscy patrzą, jacy jesteście prześladowani i jak bardzo wszyscy Wam, akurat Wam zazdroszczą] wiadomości.

przecież wg. niektórych bycie w szczęśliwym związku wcale nie znaczy, że nie potrzebuję dodatkowych wrażeń. TAK, pragnę ich. chcę Wam zabrać facetów, wszystkim. żadna się nie uchroni, to moje hobby. potrzebuję tego jak pomadki do ust w mroźny dzień.

dys-tan-su,

Śmiejąca się Adrianna

poniedziałek, 13 grudnia 2010

ze słońcem w żałobie za chmury uciekam

 post z dwunastego grudnia, ale znużenie mnie ogarnęło i uznałam, że łóżko jest nader kuszące

wrażliwości czy żałości to oznaka płakać na filmach, książkach, a nawet grach komputerowych?
Titanic, Romeo + Julia czy Słodki Listopad oglądane po raz setny wzruszeń za sto pierwszym nie skąpią. jakby za każdym kolejnym razem pobudzały się do życia [rozpaczy?] inne obszary mózgu i różniejsze wspomnienia w pewien sposób kojarzone z filmem.

'mnie jednak do oceny tego nie zostawiaj, bom nie godzien...' - to się czuję podsumowana, idę spać, dobranoc

amfa techno

W związku z tym, że mam jutro dwie klasówki, dwa wypracowania do napisania i dwie kartkówki [łącznie daje sześć, czyżby sprawka Lucka?], postanowiłam nieco odświeżyć zakurzonego bloga i poświęcić mu nieco czasu. Czego się nie robi, żeby tylko odwlec naukę?

Ktoś pamiętał o moim istnieniu, tak! Poza kilkoma aplikacjami i zaproszeniami od ludzi, których pierwsze na oczy widzę, dostałam wezwanie na *uwaga*  POŁOWINKI! Tak, ja, społeczny wyrzutek, siadający w bardzo gronowej pozie na oknie, z ipodem w cyckach [brak kieszeni] zostałam zaproszona na typową, zarzyganą techno-masówkę, gdzie pewnie nawet nie będzie mojego ulubionego piwa, bo cała impreza zostanie zaopatrzona w zimne leszki .
Oczywiście, że nie pójdę, nie ma mowy Nie dość, że się wynudzę, to jeszcze przyjdzie mi za to zapłacić. I zaopatrzyć się we własne fajki, bo nie będę palić jakiś tam LM-ów niebieskich, bardzo modnych w mojej szkole [sic!]. I nie mam ochoty patrzeć na pijane koleżanki w ramionach spoconych no-lifer'ów, których będą się wstydzić po wytrzeźwieniu i zalogowaniu na facebook'a. Które będą błagały, żeby tylko nie wspominać ich striptizu na stole i orala [tj. rozmów] w zarzyganej toalecie. Rodaczki, ogarnijcie się, alkohol to zło! Powiadam to Wam ja. Ta która jeszcze nie uporała się z wizerunkiem słodkiego dziewczęcia z przyklejonym do dłoni tanim trunkiem. Ale się staram, bardzo się staram. Konsekwentnie, do celu, Adrianna się resocjalizuje.

I w ogóle to mam ochotę zatracić się w jakieś komputerowej grze, ale to grozi rzuceniem szkoły.

Drogie Panie, wyszło nowe Cosmo, a w nim genialny notesik, który ucisza moje sumienie ciężkim wydatkiem ośmiu pięćdziesiąt.

Drogi Żyrardowie, nienawidzę Cię.

Drodzy Panowie z Larian Studio, starajcie się o sobie nie przypominać, ok?

Drodzy rodacy, CAMELE PODROŻAŁY! tragediatragediatragedia

Droga Pani z kiosku, Pani ma jeszcze starą cenę <3

Droga szkoło, mam Cię za nic!


Tak słodkie rozstanie, 
będę Cię żegnać aż ranek nastanie

Ariadna Capuletti

wtorek, 7 grudnia 2010

Próbny artykuł do Szkolnej Gazetki

Uwolnić szluga


Czytając poprzedni numer szkolnej gazetki natknęłam się na 'Uwagi pierwszaków o naszej szkole'. Jedna pokrzywdzona kicia, jedyna która nie posmarowała do końca postanowiła poskarżyć się na dym w szkole. Nawet jako osoba nałogowo paląca przyznaję, że jest to pewien dyskomfort. Tak więc apeluję, 

Zróbcie nam wybieg dla palących!


W wakacje słuchając komentarzy odnośnie szkoły, 'jest taka sztora, że nie trzeba szluga odpalać' nie wierzyłam. Aż do dnia gdy 'Drzwi Się Zamknęły'

Nie udawajmy Greków, wszyscy dobrze wiedzą, że spora liczba uczniów pali. Większość z nich jest dorosłych, nas na lekcjach traktujecie jak pełnoletnich, a ja z tym papierosem nad toaletą nadal czuję się jakbym miała trzynaście-czternaście lat! Jestem świadoma, że się truję, ale spójrzmy prawdzie w oczy, nic z tym nie zrobicie, bo palić lubię. 

Jeszcze większa część uczniów nie pali wcale, co z nimi? Czy ktoś ich w ogóle słucha? Czy ktoś szanuje to, że dbają o zdrowie? - Nie, bo jednak potrzeba zapalenia papierosa jest silna. Są licea, gdzie uczniowie mogą legalnie puszczać dymka, mają do tego wydzielone miejsca, które nie zawadzają niepalącym. Zauważyliście co się stało, gdy Brama przez panią szatniarkę została zamknięta? Mgła taka, że nożem można kroić, a jak wiemy jest ona tak samo szkodliwa, a nawet bardziej dla w tym momencie biernych palaczy. 

Zadbajcie o nasze zdrowie, zróbcie nam miejsce! Nie oszukujmy się, chodzeniem po toaletach wcale nie zmniejszycie liczby palących, a tylko utrudniacie życie. Sama próba zapalenia wzmaga dodatkową adrenalinę, a tym samym potrzebę dostarczenia nikotyny. Z wybiegiem czulibyśmy się bezpieczniejsi, mniej zestresowani samym faktem jarania. 
Samo wejście do toalety kończy się przesiąknięciem papierosowym dymem.
Wiele razy próbowałam również rzucić, ale przy wszechobecnym zapachu jest to N-I-E-M-O-Ż-L-I-W-E. To tak jakby alkoholikowi podstawiać cały czas wódkę pod nos, toż to sadyzm!

Więc jeżeli naprawdę chcecie zmniejszyć liczbę palaczy, wydzielenie nam miejsca, nawet na dworze [przy bocznym wejściu jest taka ładna kostka]. Uwierzcie mi, mróz nałogowcowi niestraszny, zwłaszcza takiemu zahartowanemu przez koncerty jak ja i nie tylko ja. No i jak wszyscy wiemy najlepszy owoc to ten zakazany.

I to nie tylko uczniowie palą, nieraz widziałam puste paczki i zapalniczki bo cienkich mentolach w szkolnej piwnicy. Rodzaj papierosa świadczy o tym, że była to osoba płci żeńskiej, drogą dedukcji można dojść, że to była pracownica szkoły [jaki normalny uczeń, a tym bardziej z reguły bardziej strachliwa dziewczyna zostawiła takie dowody!]. Prawdopodobnie nauczycielka lub pani woźna! NIE RÓBCIE Z NAS WIĘC GRZESZNYCH, ZŁYCH PALACZY, KTÓRZY ZASŁUGUJĄ NA NAGANĘ!

Dzwonienie po rodzicach też mało daje, moja mama np. wie, że palę, namawia mnie do rzucenia i naprawdę, chciałabym to zrobić, ale JAK, SKORO W SZKOLE CZUĆ PAPIEROSY?!

Proszę o przemyślenie mojego pomysłu,
Pozdrawiam, 
Adrianna Palaczka

Frytasie, mój Ty Frytasie

Panie Łukaszu F. W żadnym wypadku nie zamierzałam obrażać redaktora naczelnego bo:
a) go lubię
b) go lubię
c) go lubię
Zdaję sobie z tego sprawę, że Ty, jako redaktor naczelny możesz tylko pokiwać głową i pokornie się podpisać,  ja chciałam tylko zadać konkretne pytanie, Po co komu Szkolna Gazetka, skoro treść nie zmienia się od kilku lat, a nawet pokoleń. Ta gimnazjalna różniła się niewiele, zawierała jednak wolniaki, co czyniło ją naprawdę bardzo atrakcyjną. Czy naprawdę, chce Wam się strzępić pióra i dziennikarski honor tylko dla pozytywnej oceny i nic niewartym myślnikiem w CV?

Nie, nie chcę mieć poświęconej strony w gazetce, bo zwyczajnie nie kręci mnie pisanie poprawnie politycznie, gramatycznie i tak, żeby nikogo nie urazić - nawet tak nie potrafię. Nie mam ochoty też pisać na siłę i na tematy które kompletnie mnie nie interesują. W ramach próby mogę napisać małe Coś, jeżeli przyjmie się w szkolnej gazetce, bardzo proszę, mogę spróbować. Obawiam się tylko o moją opinię w oczach nauczycieli i ocenę z zachowania [wiesz, Pan L. mógłby być niezadowolony ].

Trzysta Dwudziesty Ósmy Wywiad z Panią Dyrektor,

czyli, O Szkolnych Gazetkach.

 Na początek postawmy sobie pytanie, po co komu Szkolna Gazetka? W założeniu ma odkrywać nowe talenty pisarskie, aby młody dziennikarz miał możliwość pokazania się. Oczywiście mamy prawo do własnych przemyśleń, możemy dać upust naszym frustracjom, niezadowoleniu cyt. 'spojrzeć na sprawę swoim własnym, uczniowskim okiem'. Jako, iż jestem nowym uczniem szkoły, postanowiłam sprawdzić stan rzeczonego pisma i zakupiłam go po atrakcyjnej cenie, jednego złocisza. Oto co zauważyłam:

- monotonność i po trzykroć nuda. Pierwsze nad czym zaczęłam się zastanawiać to 'czy to jest naprawdę przyszłość polskiego dziennikarstwa?'. Czy ten aż do bólu poprawny tekst już za kilka lat ma porywać i inspirować? Zaznaczam, że nie przeszkadza mi to, że treść jest grzeczna, w końcu to szkoła, nie Cosmopolitan, ale  p r o s z ę  l u d z i e ,  gdzie to hetero z taką wazeliną!

- ucięte artykuły. Doceniam starania młodych, szkolnych pisarzy i bardzo boli mnie, gdy ich artykuły są bezczelnie okrojone w pół zdania. Niektóre, całkiem zjadliwe zostały pozbawione jakiegokolwiek sensu, tworząc bardzo krótki, prosty komunikat w stylu komixxowego Andrzeja.

-  wywiad z Andrzejem Koryckim. TAAAAAAAAAK, zawsze chciałam wysłuchać opowieści najlepszego gitarzysty szanty w mieście <3

- uwagi pierwszaków o szkole, przedstawię kilka z nich.
Szkoła bardzo fajna [fajna?! *zgrzytzębów*],
przyjemna atmosfera, nie zauważyłam zjawiska kocenia. 
 - kocenie było, zostałam sklejona z koleżanką taśmą. Zabawa przednia, serio x)

Bardzo fajna [znowu!] szkoła, trzecie klasy nie czepiają się nas.
Przeszkadza mi tylko smród papierosów na korytarzu. [ jak-mi-smutno ]

Bardzo pozytywna atmosfera w szkole,
nauczyciele ugodowi, nie spodziewałem się czegoś takiego.

Jednym słowem -  w a z e l i n a

 - dowcipy i gagi rodem z gazetki Kaufland [albo gorsze].Czy przez tyle lat nikt nie zauważył, że nikogo one nie śmieszą i zapychają strony które mogłyby być poświęcone czemuś ciekawszemu? Na przykład mi? ;>

- nie wspominam o szacie graficznej i formie w jakiej gazetka została zrobiona. Nie ma się czego spodziewać przy skromnym budżecie i podejściu naszych dziennikarzy. 'Kurrwa, znowu trzeba pisać, ale chuj, będzie ocena', czyli na przysłowiowe 'odwalsię' co jest potem bardzo widoczne, gdy czyta się tekst pisany na siłę, a nie 'lekkim piórem' o które apelowała pani T.

Dzisiaj byłam świadkiem planowania drugiego wydania naszego zacnego pisma, która musiała być gotowa 'na wczoraj', zajmując nam pół lekcji polskiego. Kilka nowatorskich pomysłów od razu wpadło mi w ucho, mianowicie:

- wywiad z Panią Dyrektor. Tak, marzę o przeczytaniu go.

- tradycje świąteczne!

- sprawozdania z 90-lecia szkoły, wycieczki mojej klasy i Dnia Nauczyciela. Oczywiście, ani to, ani to nie było napisane, więc padło pytanie kto to zrobi. Miałam również okazję wykazania się pracą na temat względnie dowolny. Słysząc warunki [praca na jutro, krótka, zwięzła wypowiedź] odmówiłam jakiegokolwiek zaangażowania w Szkolną Dziennikarską Społeczność. Świadomość pisania ładnie i krótko, tak, żeby P.D. nie miała zastrzeżeń jeszcze bardziej mnie odrzuca.


Pewnie padną jakieś komentarze, przecież skoro sama nic nie robię, to nie mam prawa krytykować, ale cóż! Będę oceniać, wyśmiewać i przedrzeźniać. Lubię dowodzić spraw, o których nie mam pojęcia. ;)
Pozdrawiam,
Adrianna deLiptona

poniedziałek, 6 grudnia 2010

sweet sixteen

Oficjalnie, od kilku godzin mam słodkie, szesnaście lat. Mogę legalnie palić na chodniku [tylko nie kupować!] i ubiegać się o prawo jazdy. I mogą wysłać mnie do więzienia.

Przestawiłam sobie również datę urodzenia na nk, więc życzenia posypały się tylko i wyłącznie z facebooka, o którym niestety już zapomniałam. Dziękuję za prezenty, dziękuję za mokrą śnieżkę w uchu, papierosa, zdjęcie z dedykacją i zieloną herbatę. Dziękuję za śpiewy i hulanki na długiej przerwie oraz lumpeksing i colę w puszce [Mamo, Kocham Cię!].

Zastrzeżenia mam do niejakiego Zestaw Super Plusa, który obiecał mi pizzę i zapomniał. Tak, ja wiem, że zapomniałeś, wcale się źle nie czujesz! Józek, nie daruję Ci tej nocy.

I kupiłam dzisiaj g-e-n-i-a-l-n-ą tunikę w Ukochanym Second-Handzie Pod Blokiem. Powieszę sobie nad łóżkiem i będę się w nią gapić. Wyglądam jakbym uciekła z Fashion Week i to chyba najcudowniejszy i najtańszy prezent jaki sobie sprawiłam.


a czuję się trochę staro...

Pozdrawiam,
Adrianna Pierniczanka

niedziela, 5 grudnia 2010

z dupy post

Weekend w domu. Weekend w domu, co za żal.
Podsumowanie tygodnia:
ilość pochwał od biologicy do wychowawcy: 1
zainicjowane szkolne akcje charytatywne: 1
ilość jedynek z chemii: 1
liczba zakupionych rzeczy z lumpeksu: 3
przeczytane książki: 1
ilość zjednanych czytelników: 2
partnerzy którzy nie zrozumieli posta o wyższości kota nad psem, narzekając na trudny język: gorzkie jeden
ilość porównań do Laveya: 1 [?!]
zakupione balsamy do ciała: 1, hi, hi, hi ;>
kremy do rąk: 1
miejsce na facebook'owym rankingu znajomych: 12 - oficjalnie  jestem piękna!

Nie mam pomysłu na nic prywatnego, ale ten utwór [klik] idealnie się wpasowuje w moje aktualnie podejście do ludzi.


edit. nie, nie czytałam nigdy biblii szatana i żaden z moich poglądów nie jest nią inspirowany. 

w poszukiwaniu boga

Kolejna, coroczna Zima Stulecia. Wyposażona w wełniany szalik, czapkę, sweter [polecam lumpeks koło mojego bloku - nowy, świeży, nieodkryty przez okoliczne lumpeksoholiczki], glany postanowiłam wyjść do sklepu w poszukiwaniu piersi z kurczaka. Zaskoczona tym, że temperatura wzrosła o jakieś 10-13 stopni Celsjusza brodziłam przez rozpuszczający się śnieg do okolicznego mięsnego, jedynego otwartego w niedzielę. Widząc piękno wszechobecnej bieli [to nie jest tak, że nienawidzę zimy. Jest niesamowita. Zimna nie cierpię, jak każda rasowa kotka] postanowiłam rozwiązać problem, który od kilku miesięcy dręczy mój dziurawy niczym emmentaler mózg. Mianowicie, Kim jest Bóg? Jeżeli to co za chwilę postaram się rozwiązać może obrażać uczucia religijne, to proszę się nie boczyć. Nie mam zamiaru krzywdzić niczyjej wiary, a tym bardziej wyśmiewać.

Na początek przestawmy czołowych Bogów świata

Bóg - Jedyny który jest własnym przedstawicielem swojej rasy [miałam kiedyś kotkę, nie potrafiąc znaleźć dla niej imienia nazywałam ją po prostu Kicia]. Najbardziej szanowany w naszym zacnym kraju. Jako, iż jest jednocześnie imieniem i gatunkiem Bóg, to po prostu Bóg, piszemy więc z wielkiej litery. Stworzył świat, Adama, Ewę i Szatana - anioła który go nie polubił. Mimo, iż nasi prarodzice byli zwykłymi ludźmi, ich dzieci są żółtkami, białasami, murzynami, blondynami, rudymi, konserwatywni przedstawiciele Kościoła w ewolucję człowieka uwierzyć nie mogą. Wyrzucił Adama i Ewę z ogrodu bo zjedli jabłko. Czemu posadził je na środku? Czemu nie na obrzeżach, tak, żeby nie kusiło, albo poza granicami Edenu? Tego nie wie nikt. Bogobojni powiedzą, że to symbol naszej własnej wolnej woli, ja mówię, że to zwykła złośliwość Boga. Po drodze utopił całą ziemię, żądał nic niewinnych baranków[tych najładniejszych, jaki bóg chciałby nic nie wartą, brzydką owieczkę], aż w końcu wydał na ziemię Syna. Syn był synem Żelaznej Dziewicy, która mimo, iż cnotliwa była urodzić go zdołała. Krystian - bo tak dali mu na imię był niezwykle mądrym, ale prostym człowiekiem. Nie mogę odmówić mu zdolności, gadane miał i szacunek się człowiekowi należy. Mówimy jednak na niego Chrystus, bo brzmi wynioślej i bardziej bosko, niż jakiś tam Krystek. Ewentualnie Jezus i Mesjasz [nie mylić z Mesajah].Umarł, żeby nas wyzwolić. Potomkowie ludzi którzy go nienawidzili, stawiają mu pomniki w Rio i teraz ten nowy, w Świebodzinie. Wszystko, żeby wkupić się w bramy niebios, bo kogo obchodzi hospicjum w Świebodzinie, Bóg zauważy pomnik, bo jest duży. Wyznawcy nie mogą też uprawiać seksu bez specjalnego Bożego pozwolenia, zwanym ślubem. Bóg ma wiele odmian: bez Jezusa, z Jezusem, ale bez Marii oraz sam, bezdzietny Bóg.

Odmiana Boga żydowskiego. Bóg żydowski nie wie nic o Jezusie i nie uznaje go za swojego syna. Nie wierzy też, że zmartwychwstał. Jest tu wiele podobieństw do Boga chrześcijańskiego, lecz odpoczywa się w sobotę, nie w niedziele. Nowy Testament to bujda i trzeba nosić brodę. Wielu żydów wzięło sobie bardzo do serca prawa judaizmu i zakładają jarmułki, zapuszczają brody, ucinają kawałek penisa. Nie wolno im też przebywać z osobą płci przeciwnej, patrzeć na nią, a tym bardziej o niej myśleć. Kontakty płciowe są jeszcze bardziej zakazane niż przez Boga Zwykłego. Niejaki Adolf, bardzo wstydząc się swoich żydowskich korzeni postanowił ich wytłuc, ale mu się nie udało.

Allah - jako, iż nie jest bogiem-Bogiem, ma swoje imię, co w sumie oznacza ,,Bóg Jedyny". Ma mniej wyznawców niż Bóg, bo Mahomet miał gorsze gadane od Krystiana. Nie ma syna, a jego ulubieńcem jest grupa wiernych o nazwie Al-Kaida. Żeby być prawdziwym muzułmaninem trzeba zabijać niewiernych i znać Koran na pamięć. I modlić się po dwadzieścia razy dziennie, bo Allah lubi być adorowany. Bardzo samolubny bóg, ale mniej złośliwy od Boga. Nie cierpi konkurencji, a o to, żeby Alli czuł się zawsze ważny dba niejaki Osama i jego pomocnicy. W przeciwieństwie do chrześcijan, muzułmanie muszą bać się swojego boga, a nie go kochać. Zauważamy podobieństwo do wczesnego Boga chrześcijańskiego, ale przez jego wielką przemianą z tyrana w niekończącą się miłość.

Budda [i inne religie Wschodu] - bogiem nie jest, ale można powiedzieć, że jest mądrzejszy od wszystkich bogów razem wziętych. Wyznawcy Buddy skupiają się na sobie, pogrążając się w medytacji. Dążą do wewnętrznego spokoju. Budda nie wymagał ofiar ze zwierząt, mówiąc, że to nasi przyjaciele. Człowiek umiera, a jego dusza wędruje w inne ciało. Im dusza była lepsza za życia, tym przechodziła w bardziej złożony organizm. Generalnie chodzi o doskonalenie siebie, aż do osiągnięcia nirwany. Jest wiele odmian buddyzmu. Wszystkie mają wspólny cel. W przeciwieństwie do wyznawców Boga, seks nie jest grzechem, a aktem miłości, duchowym połączeniem i mistycznym przeżyciem. Stworzyli w tym celu Kamasutrę. Kobieta ma w łóżku takie same prawa jak mężczyzna, który powinien najpierw zadbać o zaspokojenie kochanki, a dopiero potem siebie. Wprowadzono pojęcie 'tantryzm', mający przeobrazić zwykły stosunek w prawdziwą przygodę, doświadczenia na zupełnie innym wymiarze. Chrześcijanie bardzo nie lubią religii wschodu, bo joga, medytacja, wsłuchiwanie się w siebie i nurt taoizmu wyzwalają Szatana. Co ciekawe jogini żyją bardzo długo i cieszą się świetną kondycją, wewnętrznym spokojem i pogodą ducha, ale to zwykła przykrywka dla Lucka, który jest sprytniejszy od nas wszystkich.

Było też wielu bogów mitycznych. Gromowładny Zeus [Jowisz] i jego zastęp kochanek. Egipski Amon, polski Siwa. Oni i ich bracia, siostry, żony i dzieci byli patronami wszystkiego czego się da.
Ulubiony mityczny bóg - Bastet, patronka seksu, miłości, ogniska domowego i kotów.

Jah - jamajska odmiana Boga. Skrót od Jahwe[nie można go mówić na głos więc się wycwanili]. Bóg Rastafarian i zbuntowanej młodzieży. Ukazał nam się pod postacią  króla  Haile Sellassie'go I-szego, mówi się też o Lwie Judy - symbolu męstwa i siły. Bardzo modny wśród nastolatków, bo dał marihuanę. Jah nie każe siedzieć w sztywnych ramach, a każdy prawdziwy rastaman sam poszukuje drogi prawdy. Ma bardzo wysublimowany gust - lubi dredy i muzykę reggae. Ćpun.

Szatan - mimo, iż bogiem nie jest, jako bóg również traktowany pośród zbuntowanej młodzieży. U dorosłych satanizm przejawia się tylko za potrzebą trzepania kasy od młodocianych satanistów. Lubi seks, ale nie piękny i mistyczny jak jak buddyjski, ale brudny i niekonieczne z miłości. Jako przeciwnik Boga każe robić wszystko na odwrót, bo lubi być przekonywany o własnej potędze. Kocha kolor czarny, choć sam chodzi wiecznie czerwony z wściekłości. Przebiegły, rogaty, z ogonkiem i widłami których pozazdrościł Posejdonowi. Żąda dziewic i kotów[NA STOS Z NIM!] Nie przeczę, że bardzo mnie bawi
Ave, ahahahahah! xD

Komputer - coraz częściej rzeczy przyziemnie stają się bogami
Nauka - bóg ludzi światłych którzy uważają się za mądrzejszych od wszystkich
Ateizm - życie bez boga. Nie ma boga, nic nie jest bogiem. Jest człowiek i on jest najlepszy.


W swoim życiu miałam kilka etapów
4-9 rok życia - katoliczka, członkini kościelnej scholi i odmawiająca pacierz
9-12 rok życia - nadal katoliczka, ale jako fanka wszelakich Discovery, encyklopedii i filmów dokumentalnych. zaczyna zastanawiać się, skąd pomysł Boga, skoro człowiek wziął się od małpy, nie Adama. Chyba, że Lucy była odpowiedniczką Ewy. Zakup pierwszych glanów.
12-15 rok życia - młodzieńczy bunt, inspiracje hipisami. Wolność, pokój i miłość. Absolutny ateizm. Boga nie ma, liczy się tylko Adrianna. Inspiracje buddyzmem, taoizmem, muzyką, rastafarianizmem, chrześcijaństwem. i OOBE.
15 rok życia -kolejne rozmyślania co do istnienia Boga. A jak on istnieje? A jak mnie ukarze? Co wtedy zrobię? Dalsze zagłębianie się w wyżej wymienione nurty. Coraz więcej ma głosu filozofia taoizmu i muzyka. OOBE nadal nieosiągnięte.
schyłek piętnastki - początek wytwarzania własnego boga. Zrozumienie na swój sposób wszelkich dogmatów, nakazów, zakazów. Zlepek wszystkich kultur.
16-... - Zrozumienie swojego własnego, osobistego boga

Poszukując Boga zdałam sobie sprawę, że wszystko co robiłam było moją własną drogą. Bóg, którego sama odkryłam różni się od wszystkich bogów wyżej wymienionych. Jakby z każdego boga brać to co najlepsze i kawałek, po kawałku tworzyć Tego, z którym mogę rozmawiać.
Tak więc mój Bóg, mnie nie osądza. Nie siedzi na tronie i nie skazuje na wieczne potępienie. Boga nie ma, ale jest. Bóg to ja, Bóg to Ty i Twoja nauczycielka polskiego. Bóg to my wszyscy, nasza wspólna myśl i pragnienia. Bóg to nie postać. Osoba do której się modlę to nie brodaty dziadek, a ja sama, coś co we mnie siedzi i mówi co jest dobre. Nie potrzebuję do tego księży, popów, czy innych kapłanów. Nie muszę chodzić do kościoła, wystarczy, że wyjdę na dwór. Bóg to ptaki, śnieg, słońce i noc. Muzyka też jest bogiem, sztuka jest bogiem. Pląsy w rytmie reggae na środku szkolnego korytarza, to jak dla Ciebie modlitwa. Wszystko co mnie wzrusza jest bogiem. Zło nie może istnieć bez dobra, kobieta bez mężczyzny, ogień bez wody, a człowiek bez Boga. Ateiści też w coś wierzą, nie można nie wierzyć. Choćby to była zwykła radość, wiara we własne szczęście - to też jest wiara!
Wielu katolików zarzuca mi, że grzeszę. Jak mogę grzeszyć? Nosząc taijitu. Wierzę, że przeciwieństwa się przenikają, wierzę w harmonię. Albo nosząc pacyfkę? Znak wolności i pokoju? Bo jakiś chrześcijański fanatyk stwierdził, że to kopnięty krzyż? Grzeszę uprawiając jogę o wschodzie słońca, zachwycając się jego pięknem. Złorzeczę chodząc na religię, a nie do kościoła. Uczęszczam, żeby się czegoś nauczyć, żeby wyciągnąć kolejne wnioski i dokończyć moją boską układankę. Ty, katoliku się modlisz, chodzisz do kościoła i wyzywasz mnie od lamusów zauważając jak zmierzam do lumpeksu. Nie obchodzi Cię los ludzi, którzy nie mają na chleb, nie pomagasz im. Gówno Cię obchodzi akcja charytatywna którą chciałam rozkręcić w klasie zamiast bezsensownych prezentów świątecznych. Śmiejesz się ze mnie gdy płaczę nad zdeptanym pająkiem. Nie rozumiesz tego jak idę, podskakuję i cieszę się sama do siebie. Że są rzeczy które zachwycają mnie tak, że łzy napływają mi do oczu. Że potrafię płakać na Shreku Czwórce. Że nie idę na winko, bo to krzywdzi moją mamę. Choćbym nie wiem ile dobrego zrobiła nadal jestem mhroczną satanistką, bo noszę glany i nie ubieram się modnie. Ty nosisz krzyżyk na szyi, codziennie go plugawiąc. Ja żyję w zgodzie ze sobą, nie obrażając żadnego symbolu i nie oceniając innych. Patrzysz jak kindermetale obrażają Twoją religię, nic z tym nie zrobisz. Nie pomagasz mi kiedy bronię chrześcijan i Boga przed owym kindermetalem, wiedząc, że należy się im szacunek choć wcale go nie wyznaję.

Zastanów się,
Adrianna Sfrustrowana I

sobota, 4 grudnia 2010

kocia nierozprawka

Zainspirowane wszechobecną piesomanią


,,Dlaczego koty są lepsze od psów"

Wśród wielu ludzi, Polaków, Amerykan, Rosjan czy Żółtków panuje przekonanie, że pies jest najlepszym przyjacielem człowieka. Eskimosi zrobili sobie z nich siłę napędową dla eskimoskich zadów, Polaczki używają ich jako ochrony przed innymi Polaczkami-złodziejami, Rosjanie mają kompana do picia, a Żółtki przystawkę. Dzisiaj, teraz postaram się przekonać, że to nie żaden pies, ani inny odpad genetyczny po mamusi Romusa i jego brata, a Kot jest najprawdziwszym panem domowych futrzaków.

Na początek rozłóżmy na części pierwsze mózg poczciwego pieseczka. Zobacz na jego wielkie, błagające oczy. On nie wie co to duma, za miłość człowieka jest w stanie sam zdechnąć. Kot zaś, mimo, iż kocha człowieka, bo naprawdę kocha ma swoją godność. Kota łatwo urazić, bo ma uczucia, a nie bezpodstawne przywiązanie. Kot oczekuje miłości, nie poświęci życia dla katującego go tyrana jak bezmózgi pies. Nie ma czegoś takiego jak walki kotów, bo nikt nie wychował go na agresora. Wiele osób uważa, że jest obłudny, że zależy mu tylko na bezpiecznym schronieniu, nie człowieku. Różnica pomiędzy dwoma gatunkami jest taka, że nasz futrzak o tajemniczym spojrzeniu nie traktuje Ciebie jak pana, Boga, tylko równego sobie, przedstawiciela jednej rasy. Kot nie pójdzie za Tobą pod krzyż, bo nie jest głupi jak moher. Czyż nie tego oczekujemy od przyjaciela? Kto by chciał mieć za towarzysza bezosobowe popychadło, patrzące na Ciebie smutnymi, pełnymi żalu oczami 'wyjdź ze mną na spacer, bo sam nie potrafię', albo 'nakarm mnie, bo sam nie umiem zdobyć sobie pożywienia'. Prawdziwy BFF to ktoś kto jest równy z nami, to ktoś kto potrzebuje nas w wielu sytuacjach, ale nie uzależnia się od nas. Mnie np. takie coś irytuje.

Nawiązując do poprzedniego argumentu pragnę kontynuować temat uzależnienia psa od człowieka. Ile mamy sytuacji w których kat zostawił go w lesie? Ilu z nich poszło szukać nowego domu, jedzenia? - prawie żaden. Pies stał, czekał, czekał, usiadł, czekał, położył się, czekał i umierał. Na co czekał? Na człowieka. Dlaczego nie zdał sobie sprawy, że on po niego nigdy nie wróci, że nigdy go nie chciał? Naiwniak. Postawmy teraz kota w takiej samej sytuacji. Co zrobiłby kot po pozostawieniu go w środku lasu? Zapolował na jaszczurkę, złapał jakiegoś wróbelka. Poszedłby własną drogą, zraniony, ale niepokonany. Opuszczony, ale dumny, rodem z serii filmów o Rockim Balboa. Kot ufa człowiekowi, ale tylko takiemu który na to zasługuje, potrafi kochać ale nie tak szaleńczo jak napalona trzynastka Edwarda, ale dojrzale. To jest miłość spokojna, wyważona. Posiada wiedzę, doświadczenie zdobyte podczas długich, samotnych wędrówek po osiedlowych dachach i drzewach i kocich towarzyszy. Nie potrzebuje do tego smyczy, kagańca i człowieka, radzi sobie sam. Nie robi z nas swoich niewolników. Mało? Spokojnie, mam jeszcze kilka argumentów dotyczących wyższości kota nad psem.

Suka. Suka. Suka. Powtórz na głos. Co sobie wyobrażasz słysząc słowo 'suka'? Wyobrażasz sobie rozwiązłą kobietę, która delikatnie mówiąc nie szanuje się. Nosi białe kozaczki i równie białe włosy[dozwolone są też czarne]. Wszystko kontrastuje z brązową skórą i złotym paskiem pod kolor.
Kotka, Kocica, Kot. Powtórz. Zwolnij.  Jak wcześniej porównaj ją z kobietą. Powtórz. Tu widzisz coś innego. Wyobrażasz sobie tajemniczą, niedostępną i niesamowicie pociągającą kobietę która zmysłowo pomrukuje i pręży z rozkoszy. Czy jest coś seksowniejszego od damy owianej nutą tajemnicy?
Nie bez powodu powstała historia o Kobiecie-Kocie. Wyobrażasz sobie Halle Berry w masce przypominającej psie uszy wydającej typowe dla psa szczeki? Może tylko mnie taki wygląd bawi, ale nie bez powodu to właśnie kot, nie kundel jest inspiracją dla twórcy owej historii. Wyobrażasz sobie, że mówisz do kobiety swojego życia, która potrafi rozpalić Cię do czerwoności, która zna te wszystkie czułe punkty które pobudzają Cię w 0,023sec do działania? Która samym swoim widokiem wywołuje falę wspomnień. Która w momencie kryzysu przytula się do Ciebie nie oczekując nic więcej niż tylko zdecydowanego, ale czułego uścisku? Powiedziałbyś do niej per 'suczko'?!
Nie, powiesz do niej 'Kotku, kochanie, zawsze będę przy Tobie', albo 'Kotku, zrób mi kanapkę'.
Kobieto, powiedziałabyś swojemu mężczyźnie 'psie'? 'Kotek' po prostu brzmi lepiej. Czemu? Bo jest bardzo uniwersalny i w przeciwieństwie do 'żabek', 'myszek' i 'stokrotek' może odnieść się zarówno do silnych Marsjan i zmysłowych Wenusjanek. Mało? Nadal uważasz, że kot to bezużyteczna ozdoba kominka?

Przenieśmy się zatem do starożytnego Egiptu. Wszyscy znamy z lekcji historii boginię Bastet. Patronkę miłości, płodności i domowego ogniska. Potrafiąca zmieniać się w potężną kobietę-lwicę, chroniąc króla podczas wojny. Czyż to nie jest idealne odzwierciedlenie kobiety? Piękna, tajemnicza, zmysłowa, zawsze gotowa na seks i znajdująca czas na zajmowanie się domem? Która w momencie kryzysu jest twarda i silna jak lwica i zawsze działa z wachlarzem przyjaciółek by dorwać ofiarę? I zrobi wszystko by chronić dzieci, rodzinę do której tak bardzo się przywiązuje. Egipt mówi o królu, nie wiem skąd wzięła mi się ta dedukcja ale dzisiaj Bastet jest patronką każdej kobiety. Kobiety silnej i walecznej, ale jednocześnie mądrej i opiekuńczej. Nie zapominajmy o naszych ostrych pazurkach, które pokazujemy gdy coś nam się nie podoba. A skoro Bastet to i kot. Lśniąca sierść, ciało potrafiące wyczyniać rzeczy o które zwykłemu kundlowi nawet się nie śniły [ewentualnie mężczyźnie marzącym o pani o podobnych zdolnościach w swoim łóżku], tajemnicze oczy, Kocie Oczy. Niezależność i zmysłowość. Tak, kot jest zdecydowanie kobiecym czworonogiem.
Bóg z głową psa, to Anubis. Patron zmarłych, mumifikacji, grobów innych przygnębiających rzeczy. Nie mam komentarza, nie wiem nawet jak porównać go do człowieka. No bo do kogo, do grabarza?
No i skoro jesteśmy przy temacie Egiptu, to zostawmy na chwilę interpretacje rodem z lekcji języka polskiego, a spójrzmy z czysto ekonomicznej strony. Koty przyczyniły się do rozwoju Egiptu. Dziwne? Może to zaboleć, ale to prawda. Egipcjanie borykali się z plagami szczurów, myszy i innych gryzoni. Nasi przyjaciele stali się zatem wybawicielami narodu przed klęskami głodowymi, mianując się Naczelnymi Zwierzętami Domowymi Egiptu. Do dziś wiele osób kupuje kicię z takich właśnie przyczyn.

Bang, bang, leżysz psi fanatyku, a Adrianna jeszcze nie skończyła.

Teraz przejdźmy do naszego domu. Wymagania dla kota? Żwirek, którego obsługi bardzo szybko się uczy. Wymieniamy co trzy tygodnie. Jakaś myszka do zabawy. Obróżka, w razie gdyby zawędrował za daleko. Karma, cena porównywalna do psiej. I przede wszystkim dużo głaskania, miziania, drapania, ale co to za problem? Kto nie kocha uczucia kiedy koci ogonek owija się w okół nadgarstka, jego oczy mrużą się z rozkoszy, a on sam uroczo pomrukuje?

Teraz weźmy pod lupę psa. Spacery kilka razy na dzień. Zaszczane i obsrane wszystko przez pierwsze kilka miesięcy życia. Więcej karmy [kotek sam sobie też upoluje, więc nie trzeba się martwić, że będzie głodny]. Szczekanie gdy ktoś wchodzi do drzwi. Szczekanie gdy przechodzisz obok jakieś furtki. Jeden pies szczeka - za nim cała ulica, no nic mnie tak nie wkurwia jak cała wataha psów ujadająca na nic niewinną Adę. Kot nie szczeka. Kot ma to gdzieś czy ktoś idzie czy nie. Kot nie poinformuje swoich kolegów, że spacerujesz chodnikiem. Nie będą za Tobą miauczeć, jakbyś im zjadł ostatnią mysz na świecie. I znowu zeszłam z tematu, mam problem ze słowotokiem. Dobra, dalej, kaganiec - kot nie ujebie Ci kawałka nogi, oraz nie ugryzie w tyłek listonosza. Smycz, kotu niepotrzebna smycz bo nie potrzebuje spacerów, szczególnie tych o 6 rano, bo pieskowi zachciało się kupcię, a Ty masz wolną sobotę. Kot zrobi cicho do kuwety nie informując całego domostwa, że jemu chce się siku bezlitośnie szczekając i drapiąc w drzwi. A spróbuj psa nie wyprowadzić to narobi dokładnie w tym miejscu na którym stawiasz nogę po przebudzeniu. To nie są jakieś tam moje wymysły, wszystko spisuję na podstawie wieloletnich obserwacji piesków koleżanek, sióstr, oraz tych zupełnie obcych.

Koniec, pora na podsumowanie
Kot. 
- wierny, ale nie uzależniony
- kochający, ale nie przeszkadzający Ci w spędzaniu czasu z partnerem
- lubiący czułości, ale nie wymagający od Ciebie czasu w najmniej wygodnych momentach
- wędrujący po świecie, ale co w tym złego? Ja też lubię się przespacerować po nieznanych terenach, nie mów mi, że Ty nie
- lubiący dużo spać, także nie zajmuje Ci trzy-czwarte dnia swoją osobą
- potrafiący zrobić sobie zabawkę z niczego, kawałka włóczki, czy filcowej myszki
- człowieka uznaje za przyjaciela, nie władcę
- nie wspomniałam o tym, ale koty znane są ze swoich właściwości leczniczych. często przytulają się do chorego miejsca człowieka [np wątroby, serca] i pomrukują. owe dźwięki są nadawane na takiej dziwnej częstotliwości, że stymulują regenerację. niesamowite, co?
- jest piękny, tajemniczy, zwinniejszy niż dziesięcioletnie dziecko z Mam Talent
- zawsze spada na cztery łapy, poradzi sobie bez Ciebie jeżeli go nie będziesz chciał
- dumny, zna swoją wartość i dba o siebie
- sam się myje

Pies
- jest Ci wierny aż do śmierci, nawet jeżeli chodzi o jego śmierć, a Ty jesteś jej inicjatorem
- wymagający uwagi zawsze wtedy, kiedy akurat jesteś czymś zajęty
- zawsze przy Twojej nodze, nie umie nic zrobić sam
- żywy, biega z pokoju do pokoju, kiedy Ty próbujesz ułożyć sobie w głowie co jest pierwsze, telofaza, anafaza czy profaza
- lubi bawić się akurat Twoim kapciem
- człowiek jest dla niego Panem, Bogiem, Władcą Życia i Śmierci, także jego własnej
- będzie z Tobą nawet jak umrzesz, ale nie wiem co w tym jest takiego wspaniałego, skoro i tak już nie żyjesz
- pocieszny, przyjacielski i poczciwy jak Lucjan z M jak Miłość
- uzależniony od Ciebie
- trzeba go kąpać, a wszyscy wiemy jak pachnie mokry pies. Fuj...

Koniec

Pozdrawiam, 
Adrianna vonWhiskas



społeczne dno

 Spowiedź

Kiedyś byłam dość znanym człowiekiem. Telefon nie dawał mi spokoju w weekendy, dni robocze i święta. Lubiłam imprezować, pić jabole i doprowadzać do szału mamę, której niezbyt podobał się mój styl życia.

Ostatnio dowiedziałam się, że krążą o mnie epopeje, długie, za długie, dziwne i te prawdziwsze. Historie dotyczące starych przyzwyczajeń od których tak bardzo chcę się odciąć.
Kilka miesięcy temu zamknęłam się w społecznym grobie i nigdzie jeszcze nie było mi tak przytulnie i wygodnie. Jest zielona herbata o smaku mandarynkowym, zdrowsze jedzenie, wykorzystanie jogurtu naturalnego na miliony sposobów, różna i różniejsza muzyka, mało alkoholu, trochę literatury i dużo filmów. Uczę się rozróżniać sprawy zarówno ważne, ważniejsze i priorytetowe, które przez pewien czas nieumyślnie lub z wyrachowaniem krzywdziłam. Znajomi, których ilość po odstawieniu niekończącego się melanżu drastycznie spadła mówią, że się starzeję. Jak można starzeć się w wieku szesnastu lat?! Myślę, że to po prostu kolejny przejaw buntu, tym razem przeciw armi zachlanej, bardzo sexdrugs&rock&roll'olowej + anarchy&rasta młodzieży. Swoją drogą niesamowite jak nastolatek potrafi zmieszać tyle nurtów tworząc śmieszną papkę, zlepek tylu ciekawych sub i kultur.

Także jest weekend, godzina 12:28, wczoraj był piątek, wieczór zabaw i wymiocin. Spędziłam go w swoim ukochanym M-3 z książką, otwartym oknie gadugadu, Imogen Heap i herbatą Lipton [ta w piramidkach jest lepsza, zwykłe mają zbyt mocno przemielone liście]. Nauczyłam się również sztuki czytania i wykonywania ćwiczeń mających poprawić wygląd moich nóg jednocześnie. Emocjonujący piątek jakich mało.

Np teraz powinnam się zacząć szykować, np umyć. Dzisiaj postanawiam się trochę uspołecznić i pójść na koncert. Dawniej wyglądały całkiem normalnie, teraz stawiam oczy w słup, co Ci ludzie pod wpływem różnych środków odurzających odpierdalają. I to nie jest tak, że kompletnie się odizolowałam od społeczeństwa. Kilka razy w tygodniu wracam o 21 do domu, śmierdząca żółtymi camelami, uzależnieniu które zostało w pamiątce po niechlubnej przeszłości i czasami pijam drogie wino, niegdyś tak nienwidzone. Szaleństwo, nie?

No i tak naprawdę nigdy nie chciałam mieć bloga. Uważałam to za stratę czasu i emocjonalny ekshibicjonizm. Nie wiem czy to możliwe zmienić się tak bardzo, w tak krótkim czasie. Nie wiem już czy tym razem to naprawdę ja czy subtelniejsza wersja nieodkrytej mnie. Ładniejsza maska i wreszcie wypastowane glany.

Koniec nudnych postów na dziś. Naprawdę muszę zacząć się ogarniać, bo mam dziwne uczucie w jamie ustnej po jogurtowo-cornflakesowym śniadaniu. Jeżeli ktoś ma jakieś zastrzeżenia[jeżeli ktoś to w ogóle czyta?!], uwagi co do moich błędów ortograficznych, interpunkcyjnych, językowych i jakiś tam jeszcze to się nie krępuj, pisz. Postaram się poprawić, nie mam dużego doświadczenia w pisaniu, poza zeszytem od polskiego.
Pozdrawiam
Adrianna deLiptona

edit. odwołali mi koncert. teraz bez wyrzutów sumienia mogę siedzieć cały dzień w ciepłym szlafroku i robić n i c  relaksować się.

apolodżajs

Chciałabym przeprosić za wygląd, układ i inne dziwne rzeczy, ale jestem blogową dziewicą. Tak, to jest mój pierwszy, jedyny i długo planowany Pierwszy Raz [czas napisać do Bravo?]
Nie dość, że kompletnie nie znam się na tworzeniu tekstu to jeszcze jestem informatycznym lamusem co przez pierwsze siedem miesięcy od rejestracji nie zalogował się na facebooku bo zwyczajnie się bał. I na nic się zdał podobno intuicyjny interfejs, bo przez kolejne dwa miał problemy ze wstawieniem zdjęcia.
Ale spokojnie, ja kiedyś odkryję jak zmienić tło, jaką wybrać czcionkę i wszystko będzie lepsze, tak dobre jak w mojej wyobraźni. Bo tam zwykle wszystkie moje prace, opowiadania, a teraz także blogi wyglądają lepiej niż w rzeczywistości.
W następnym odcinku pewnie na coś ponarzekam, także radzę się mocno przygotować i nie jeść nic trzy godziny przed przeczytaniem, chyba, że nie żal Wam monitora. Pozdrawiam,

Adrianna deLiptona

Adrianna postanawia pisać

Tu jest Polska, tu się wita

Jak to zwykle w blogach bywa, pierwszy wpis to musi być ten powitalny, otwierający drzwi i całujący trzykrotnie w policzek.
Na początku chciałabym rozwiać wszelakie wątpliwości dotyczące nazwy bloga . Otóż nie ma on żadnego logicznego wyjaśnienia, poza odtwarzanym utworem na itunes'owej liście. W ten blog będę wylewała morze frustracji odnośnie świata, ludzi, pogody i komarów.Choć to odrobina wiatrówkowego śrutu w słoniowym zadzie, bo takich blogów jak ten są tysiące, a nawet miliony doliczając amerykańskie nastolatki rodem z Plotkary i ruskie blachy z youtube, a mój będzie ginął w morzu fanpejdżów Lady Gagi  to ja i tak na złość wszystkim zamierzam go prowadzić i żalić się na Babilon. Albo znudzi mi się po dwóch notkach, zgnębiona przez negatywne komentarze światłych politologówi i powołanych dziennikarzy z krwi i kości, przekonanych o własnym, niepowtarzalnym stylu, liżących tyłek Szanownej Pani Dyrektor w szkolnej gazetce.

Kończ waść, wstydu oszczędź
W porządku, koniec nudnego monologu, przejdźmy do konkretów, a właściwie krokietów które czekają na mnie w lodówce. Goodbye, my love, goodbye, jak mi się zachce to napiszę.
Adrianna deLiptona