niedziela, 30 stycznia 2011

kochali się tak bardzo, mieli wspólną galerię na naszej klasie...

natchnione facebookiem, naszą-klasą i opisami.  
drodzy internauci, drogie internautki. znajomi i znajome ze szkoły, you're my inspiration!


Trochę jestem staroświecka, przyznaję.  
Stara miłość nie rdzewieje, przetrwa wszystko, 
ludzie są sobie pisani od urodzenia, 
każdy ma drugą połówkę
Można tak wymieniać w nieskończoność. I moja średniowieczna natura nie może pojąć, po prostu nie ogarnia jak te dwie połówki jabłka jakimi jesteśmy, wymieniliśmy na tort czy pizzę.
Ja rozumiem, że trzeba szukać, poznawać. Nie ma nic od razu. Czasami jest od pierwszego wejrzenia, innym razem iskrzy dopiero za setnym spotkaniem.
Ale do kurwy nędzy, NIE POJMUJĘ jak można wstawiać sobie opisy czy statusy w stylu 'nigdy Cię nie zostawię Łukaszku! na zawsze razem!' skoro rzeczony Łukasz, za dwa miesiące staje się Adrianem, czy kurwa innym Grześkiem. Jak się nie jest pewnym, to po co się pisze, wstawia, komentuje, dla szpanu? Że się tydzień temu miłość życia znalazło? No pogratulować, myślałam, że Romeo i Julia to historia niejakiego Williama, a nie połowy nastolatków. Swoją drogą ponadczasowa opowieść, tamci też się poznali na melanżu.

Także widzę na fejsie:
- Nikomu Cię nie oddam. - poprzedni też tak mówił, całkiem niedawno : ).
- tugeder forever! - nawet nie wiesz kiedy dopiszesz tam 'alone'
- Kocham!!! - no, pizza jest spoko
Widzę wojny, które bardziej kocha drugie, niech wszyscy patrzą. Tego też nie rozumiem, po co obcy mają widzieć? No i skoro, co jakiś czas wymienia się swojego lowera-forewera, to po co zaśmiecać profil. 'usuń posta - klik - usuń posta - klik - usuń posta - klik-ać tak do usranej śmierci?

Z pamięci mówicie czułe słówka, które już dawno zdążyliście przećwiczyć na dziesięciu poprzednich. 'Kochacie' się, wszyscy o tym wiedzą, przeczytali na facebooku. Widzą Was na szkolnym korytarzu, plotkują, obgadują. Sielanka. Nagle zrywacie, nie potrafiąc nawet odpowiedzieć na pytanie 'dlaczego?'. 
'Tak, po prostu, bez powodu'. Bez krzyków, bez płaczu, bez cienia smutku czy żalu. Za dwa dni wyznajecie miłość komuś innemu. I historia zatacza koło. 

Pozwoliłam sobie to nazwać emocjonalną rozwiązłością. Nie ma dla mnie różnicy pomiędzy seksem z nieznajomym na imprezie, a mówieniu 'kocham Cię' osobie którą dopiero zaczynamy poznawać.

Za moich czasów, kiedy całowałam się z chłopakiem, musieliśmy się chować, bo nie wypada! Dzisiaj robi się zdjęcie i wstawia do internetu! - profesor-od-historii. Może nie zgadzam się z nią w pełni, w końcu między nami jest kilka lat różnicy, a Adrianna raczej po lasach na niewinny pocałunek się nie chowa. Ale ta pani ma rację. Mnie też odstrasza związkowy, internetowy ekshibicjonizm, rzygam na jego widok.
Często o tym, że ktoś się z kimś spotyka dowiedziałam się dopiero z facebooka.
Umierałam ze śmiechu, kiedy 'para', zaczęła ze sobą 'chodzić' i równo o piętnastej, po powrocie ze szkoły zmieniła status na 'zajęty', jakby to było zwieńczeniem, priorytetem i celem.
Kiedy po imprezie 'ukochani' pierwsze co zrobili to znajdywali się na nk.

Czuję się jak młoda kobieta w parku, która spokojnie siedzi, czyta książkę, podziwia przyrodę czy rozmawia prze telefon. Aż tu nagle przybiega do niej facet, rozchyla płaszcz i macha jej przed nosem stojącym penisem. Niespodziewanie. Bo to go zaspokaja i gówno go obchodzi, że ją to obrzydza, ON być oglądanym. Tylko wtedy może wreszcie odczuwać chorą, seksualną satysfakcję. 
Tak, dokładnie tak Was widzę. Jak parkowych ekshibicjonistów. Pojawiacie się bez ostrzeżenia. Wypalacie mi oczy splatającymi się językami, serduszkami, wyznaniami i statusami. Co Wy chcecie ludziom udowodnić, że tym razem Wam się udało? Czy, że macie lepiej od innych? Niech patrzą i zazdroszczą tego, jak zajebiście się 'kochacie'?

Może ja zapytam. Pytam, uwaga. Odpowiem też, bo ja zawsze wiem lepiej.
Jak Wy się kochacie? 
- Ustawiając opis, status.

Co nazywacie miłością?
- Zauroczenie

Kochacie siebie, czy to jak inni postrzegają Wasze uczucie?  
- Czujecie się zajebiści, bo Wy w tym momencie jesteście najlepsi.

Co zrobiłybyście, gdyby zerwał?
- Nazwałybyście go chujem i złamasem. Jak on tak mógł, zostawić taką zajebistą Ciebie. Nie powinien żyć, masz ochotę go zapierdolić. Takie gnidy się powinno tępić.

Dlaczego słowa, które kiedyś kierowało się do jednej osoby, ogłaszacie na cały facebook? 
- Żeby być w centrum uwagi.

Dlaczego zamieniliście intymne, tylko-dla-Was miejsce na tablicę i tam się uzewnętrzniacie? - jak wyżżej
Po grzyb Wam te zdjęcia? 
- jak wyżej + komentarzyki 'jacy wy słodziaszni', 'wyglądacie super!'

Dlaczego 'kocham Cię', przychodzi Wam tak łatwo, łatwiej niż przedstawienie się obcej osobie? 
- bo powiesz jej 'kocham Cię' i robi co zechcesz.

Czemu mówicie to tylu osobom, jakby to było synonimem 'lubię Cię' i 'podobasz mi się'?
- bo myli Wam się z pożądaniem.


Poruszę jeszcze temat, który mnie już nie obrzydza, a drażni. Nie drażni, irytuje. Wkurwia. Mianowicie, co się dzieje, kiedy ukochani ze sobą zrywają? Czy rozstają się w pokoju i przyjaźni? Gównokurwaprawda. 
Chłopak nazywa Bogu ducha winną dziewczynę 'szmatą' i 'kurwą', chociaż to on ją zostawił. Opowiada niestworzone historie, obraża każdy fragment jej ciała i osobowości, chociaż jakiś czas temu za nimi szalał. Nazywa ją pasztetem, choć wtedy była ideałem. Mówi, że był ślepy, broni się jak może. Atakuje, szydzi, wyśmiewa. Wstydzi się przeszłości, mówi, że to co było, było nieprawdziwe. Nawet jeśli nie było takie jak teraz, obecnie, to co w tym było takiego strasznego, że zasługuje na krzesło elektryczne?
Inny znany mi przypadek, również chłopak zostawia dziewczynę. W przeciwieństwie do historii poprzedniej, związek krótki, niespełna trzy tygodnie. Rozstanie, zdarza się. Nie układało się, nie rozmawiali już prawie, po prostu nie pasują do siebie. Dziewczyna nazywa go ostatnim skurwysynem, zwala winę na niego. Planuje krwawą kastrację, szamańskie rytuały i tortury nie z tej ziemi. Za co? Za to, że zakończył coś czego i tak nie było. Jest złamasem i koniec. Jak złość już jej przeszła, to przez kilka następnych tygodni opowiadała koleżankom, że go nie kochała ale jego penis idealnie, pasował do jej zgrabnej rąsi. Subtelne.

Tak więc zapominają co mówili i czuli wcześniej. Zero szacunku do przeszłości. Do siebie. Kiedyś pasowało, teraz jest gnidą. Czyli co, wtedy byłeś/aś takim samym insektem jak brzydka ex, dla której byś wtedy skoczył w ogień. Teraz nagle jesteś lepszy, bo jej nie ma? Aha, spoko.

Może jak ktoś łaskawie mi to wszystko wytłumaczy to zrozumiem i może nawet przeproszę.
Jak na razie, nikt się nie pofatygował, a moja rysa na psychice niebezpiecznie zagłębia się z potylicy w stronę płata czołowego.

3 komentarze:

  1. Żałosna jesteś, co ci do tego co robią ludzie? Jak ci sie nie podoba to nie patrz.
    Na dodatek opisujesz przykłady w taki sposób, żeby każdy się domyślił o kogo chodzi. Wiesz jak to się nazywa? Szczyt chamstwa. Sama zachowujesz się jak k*rwa, więc nie rób z siebie świętej i to nie jest jedna z plotek tylko zdanie wielu osób oparte na FAKTACH! Chcesz coś zmieniać to zacznij od siebie, bo ty tylko dopełniasz to wszystko co ci tak przeszkadza. Ogarnij się dziewczynko, bo dobrze na tym wszystkim nie wyjdziesz i nie przysrywaj się, że piszę jako anonimowy bo znajomość mojego imienia i tak nic ci nie da (teksty o odwadze są jakże żałosne). Serio nie rób z siebie nie wiadomo kogo, pamiętaj, że nie jesteś nie wiadomo kim. Faktem jest, że w niektórych momentach masz tu rację, np. z szacunkiem, ale za bardzo wszystko wyolbrzymiasz i przekręcasz. Chcesz wytłumaczenia? Oto ono: XXI wiek. I obojętnie co będziesz wypisywać nie zmienisz tego wszystkiego. Może to jest zbyt trudne dla ciebie do zrozumienia, bo jesteś w wieku w którym ludzie wierzą, że mogą zmienić świat. Przyzwyczaj się do tego co cię otacza, sama tego nie zmienisz i nikogo to nie interesuje. Jeśli chcesz odpisywać na mój komentarz, to poczekaj aż minie ci napad wściekłości, który jest normalny gdy czytasz prawdę a nie chcesz się z nią pogodzić.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zacznę od końca - nie jestem wściekła, nawet zła. Ja mam swój pogląd, Ty swój - na tym zwykle opierają się ciekawe konwersacje, na wymianie, a nie ciągłym 'tak, masz rację', 'polać mu' i 'prawda'.
    Nie mam ochoty również zmieniania świata, zwyczajnie mnie to nie interesuje. Choć były takie przypadki, że rewolucji dokonywały jednostki, np. taki Marcin Luter albo bardziej kontrowersyjny Adolf Hitler. Poza tym, jestem Polakiem. Będę narzekać, a sama tyłka nie ruszę. Taka mentalność, nie wstydzę się jej i nie zamierzam z siebie robić kolejnego światowego dziecka.
    Wyolbrzymiam, przekręcam. A kto powiedział, że piszę o jednostkach które znasz, znamy. Równie dobrze mogą być tylko wytworem mojej wyobraźni, albo przykładem ogólnym. Nie zapominajmy, że świat opiera się głównie na stereotypach, po prostu niektórzy [np. ja] szufladkowania się nie wstydzą.
    Dlaczego mam nie robić z siebie nie wiadomo kogo? Fałszywa skromność w mojej opinii jest zdecydowanie gorsza od znania swojej wartości. To, że Ty nie podzielasz mojego zdania na mój temat to nie jest moja broszka, a tym bardziej wina, 'nie jestem pomidorówką, nie każdy musi mnie lubić'.
    Nie zamierzałam się również 'przysrywać' o anonimowość, masz do niej prawo. Myślisz, że nie zdaję sobie sprawy z tego, że łatwiej komuś cisnąć, a potem nie martwić się tym, że trzeba będzie się kiedyś z tą osobą spotkać i spojrzeć jej w oczy? Nie będziesz się musiał/ła, o to martwić, możesz nawet powiedzieć jej 'cześć' i spytać co słychać bez strachu, że rzuci się na Ciebie z pazurami.
    Pieprzę Wasze 'fakty'. Zawsze jakieś się znajdą, najlepszym przykładem jest gazeta 'Fakt'.
    Opisuję w taki, że łatwo? Ej, no nie podałam żadnych nazwisk, np 'Znam Olę która zostawiła Pankracego - co za kurwa'. To, że Ty kojarzysz o kogo chodzi to albo jesteś tą osobą, albo ją dobrze znasz. i grono anonimów się zawęża. Podobne historie można znaleźć w książkach, na przykładach Holiłudu, czy w Bravo Girl.
    Wiem, że jestem żałosna i tego nie ukrywam.
    Pozdrawiam, K*rwa :]

    OdpowiedzUsuń
  3. Całkowicie się z Tobą zagadzam Ada do sam nie jestem zwolennikiem informowania ludzi o swojej "miłości" do siebie, po prostu głupieją i chcą pokazać całemu światu że są "fajni" a to nie jest w cale prawda. Tak więc podsumowując miłość nie jest na sprzedaż nie trzeba się nią chwalić itd.ludzie się łączą w pary i rozchodzą a inni zachodzą w głową dlaczego już nie są razem przecież byli taką wspaniałą parą. Podziwiam Cie za to że napisałaś to w dość odważny sposób i chwała Ci za to ;]
    Pozdrawiam serdecznie Kalatek.

    OdpowiedzUsuń